Kirby odniósł się w ten sposób do ataków rakietowych i z wykorzystaniem dronów ze strony wspieranych przez Iran bojówek na amerykańskie bazy w Iraku i Syrii, do których doszło w ostatnich dniach.
Wiemy, że grupy te są wspierane przez Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej i reżim. Wiemy, że Iran w dalszym ciągu wspiera Hamas i Hezbollah. Wiemy też, że Iran ściśle monitoruje te wydarzenia, a w niektórych przypadkach aktywnie umożliwia te ataki i zachęca innych, którzy mogą chcieć wykorzystać konflikt dla siebie i dla Iranu - powiedział Kirby.
"USA na to nie pozwolą"
Dodał, że choć Iran posługuje się bojówkami, by oddalić od siebie odpowiedzialność za ataki, to USA na to nie pozwolą. - Nie pozwolimy też, aby jakiekolwiek zagrożenie dla naszych interesów w regionie pozostało bez echa. W zeszłym tygodniu pokazaliśmy, że mamy i wykorzystamy dostępne nam zdolności militarne, aby chronić i bronić tych interesów - zaznaczył Kirby, wskazując na przerzucenie na Bliski Wschód dodatkowych sił, w tym lotniskowców, myśliwców i systemów obrony powietrznej.
Podczas ataków, które trwają od czwartku, kilku żołnierzy amerykańskich zostało rannych, a jeden z współpracowników cywilnych Pentagonu zmarł na zawał serca w bazie Al Asad w Iraku. Ostatni atak miał miejsce w poniedziałek, kiedy siły USA zestrzeliły drony lecące w ich kierunku w okolicach bazy w al-Tanf w Syrii.
Jak powiedział w poniedziałek rzecznik Pentagonu generał Pat Ryder, nawet jeśli USA uznają, iż Iran bezpośrednio nie rozkazał tych ataków, to i tak jest za nie odpowiedzialny. - Nikt nie chce szerszego konfliktu regionalnego, ale nie będziemy wahać się przed ochroną naszych sił - zaznaczył rzecznik.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński