Laburzyści naciskają rząd w sprawie domniemanego cyberataku w Sellafield

Ministrowie brytyjskiego rządu znaleźli się pod silną presją opozycji z Partii Pracy. Posłowie z ugrupowania laburzystów domagają się wyjaśnień od rządu i organów regulacyjnych dotyczących zapewnienia cyberbezpieczeństwa najbardziej niebezpiecznemu ośrodkowi nuklearnemu w Europie - Sellafield w Kumbrii. Przyczynkiem do presji politycznej stało się dochodzenie "Guardiana", które ujawniło niepokojące luki w systemie bezpieczeństwa zakładu przetwórstwa jądrowego Sellafield.

Reklama

Szczególnie aktywny w krytyce rządu jest były minister energii i klimatu, a jednocześnie sekretarz ds. energii w gabinecie cieni, Ed Miliband.

Rosja i Chiny zhakowały Sellafield?

Według "Guardiana" zakład Sellafield został zhakowany przez grupy powiązane z Rosją i Chinami.

Jak pisze brytyjski dziennik, Sellafield był objęty "specjalnymi środkami" ochrony z powodu obaw o cyberbezpieczeństwo, a jego organ regulacyjny, Urząd Regulacji Energetyki Jądrowej, objął zakład "znacznie zwiększoną uwagą" w zakresie cyberbezpieczeństwa.

"Włamanie i jego potencjalne skutki były konsekwentnie tuszowane przez personel wyższego szczebla w Sellafield i zostały ujawnione w Nuclear Leaks, rocznym dochodzeniu 'Guardiana'" - pisze dziennik.

Reklama

Jak się okazało, osoby z zewnątrz były w stanie podłączyć pendrive'y do systemu zakładu bez nadzoru.

Zakład w Sellafield posiada największy magazyn plutonu na świecie i pochłania około 2,5 mld funtów rocznie z budżetu Departamentu Energii - informuje "Guardian".

To bardzo niepokojący raport dotyczący jednego z naszych najbardziej wrażliwych elementów infrastruktury energetycznej. Podnosi on zarzuty, które rząd musi potraktować z najwyższą powagą - ocenił efekty dziennikarskiego śledztwa Ed Miliband.

Brakuje dowodów na cyberatak?

Rzecznik Narodowego Centrum Cyberbezpieczeństwa powiedział mediom, że od pewnego czasu ostrzega przed trwałym i znaczącym zagrożeniem cybernetycznym dla krytycznej infrastruktury krajowej Wielkiej Brytanii.

Z kolei rzecznik Departamentu Bezpieczeństwa Energetycznego zapewnił: "Wiele z poruszonych kwestii ma charakter historyczny, a regulator od pewnego czasu współpracuje z Sellafield, aby zapewnić wdrożenie niezbędnych ulepszeń. Oczekujemy regularnych aktualizacji na temat postępów w tym zakresie".

Już po publikacji raportu zarówno przedstawiciele Sellafield, jak i Urzędu Regulacji Energetyki Jądrowej stwierdzili, że nie mają żadnych danych sugerujących, że sieci Sellafield zostały skutecznie zaatakowane przez podmioty państwowe w sposób opisany przez brytyjski dziennik.