W Izraelu opozycja od dawna zarzucała premierowi Benjaminowi Netanjahu, że przez wiele lat zabiegał o wzmocnienie pozycji Hamasu w Strefie Gazy - pisze Reuters.

Reklama

Podobne opinie wygłaszali też izraelscy eksperci, którzy uważają, że Netanjahu, odkąd został wybrany na premiera w 2009 roku, forsował koncepcję wzmocnienia Hamasu w Strefie Gazy oraz osłabienia Autonomii Palestyńskiej i jej prezydenta Mahmuda Abbasa na Zachodnim Brzegu, ponieważ uważał, że uniemożliwi to jakiekolwiek dalsze zabiegi o utworzenie państwa palestyńskiego.

"Iluzoryczna i niebezpieczna polityka"

Jak ocenił izraelski publicysta Awi Issacharof, "była to iluzoryczna i niebezpieczna polityka, która pozwoliła organizacji terrorystycznej stać się imperium wojskowym- a wszystko po to, by zapobiec jakiejkolwiek możliwości procesu politycznego z Palestyńczykami".

Reuters podaje, że Netanjahu zaprzeczał zarzutom o wspieranie Hamasu. Tymczasem "Financial Times" przypomniał, że Hamas, mający "zarówno ramię polityczne, jak i militarne, przez ostatnie 16 lat był integralną częścią administracji oraz dostawcą usług publicznych w Strefie Gazy".

Ostatnie wybory powszechne w Strefie Gazy i na Zachodnim Brzegu odbyły się 17 lat temu; władzę w Autonomii Palestyńskiej zachował wtedy świecki Fatah, a kontrolę nad Strefą przejął islamistyczny Hamas.

Netanjahu: Jestem zdeterminowany, by…

Reklama

Netanjahu głosi teraz, że celem wojny w Strefie Gazy jest całkowite zniszczenie Hamasu i przejęcie przez Izrael pełnej kontroli nad kwestiami bezpieczeństwa w tej półenklawie.

Waszyngton chciałby natomiast, aby władzę w Strefie przejęła Autonomia Palestyńska wraz z jej siłami bezpieczeństwa, to zaś miałoby być pierwszym krokiem prowadzącym do utworzenia państwa palestyńskiego.

Jednak w czwartek izraelski premier ponownie powiedział, że jest zdeterminowany, by nie dopuścić do powstanie samostanowiącej Palestyny.