Dokładna przyczyna śmierci Aleksieja Nawalnego - zastrzega Meduza - nie jest jeszcze znana. Rosyjskie władze upierają się, że nastąpiła z przyczyn naturalnych, ale - czytamy - nie brak również opinii, że przynajmniej przyczynyły się do niej warunki w kolonii IK-3 "Wilk Polarny".

Reklama

O śmierci Nawalnego Meduza rozmawiała z byłymi pracownikami rosyjskich kolonii, w tym IK-3. "Jak można się spodziewać, opowiadają w sposób niezwykle cyniczny, ale uważamy za ważne publikowanie ich słów. Pomagają one zrozumieć, jak działa system Federalnej Służby Penitencjarnej od środka" - czytamy.

Zastrzeżono też, że rozmówcy twierdzą, iż kolonia jest "wolna od przemocy", ale i od tego dystanduje się Meduza. "Meduza jest przekonana, że te stwierdzenia nie są prawdziwe. Potwierdzają to liczne zeznania byłych więźniów o torturach, gwałtach, biciu i faktycznym braku opieki medycznej w IK-3" - pisze portal.

Reklama

"Północ nie jest dla słabych ludzi"

Rozmówcą Meduzy był m.in. były pracownik wydziału bezpieczeństwa IK-3 Federalnej Służby Penitencjarnej Rosji w Jamalsko-Nienieckim Okręgu Autonomicznym "Wilk Polarny" (tam, gdzie nastąpiła śmierć Nawalnego). Opowiadał o "trudnych warunkach", ale wiązał je z umiejscowieniem kolonii. Na pytanie o to, co mogło się stać z Nawalnym odrzekł, że śmierć opozycjonisty wyjaśnia sam fakt, że "siedział na dalekiej północy".

Młodzi chłopcy przychodzą tam, a ich nosy krwawią po prostu z powodu wahań ciśnienia atmosferycznego. Bo wczoraj na dworze było minus 10 stopni, a dziś jest minus 30 - dowodził były pracownik IK-3, dodając, że on sam właśnie z powodów zdrowotnych po dwóch latach przeszedł na wcześniejszą emeryturę.

Reklama

Opowiadał też, że osoby skazane za pracę na rzecz kolonii - przy obsłudze pieca czy w pralni - otrzymują pensje i "żyją lepiej niż niektórzy emeryci" w Rosji.

"Wzorowa" kolonia? "Biała pościel i papier toaletowy"

Były pracownik dodał też, że kolonia IK-3 jest "wzorowa", osoby skazane mają "białą pościel", otrzymują mięso i jajka w ramach posiłków, a także możliwość kąpieli, artykuły higieniczne, jak maszynki do golenia oraz papier toaletowy.

Na pytanie o tortury, były pracownik "Wilka Polarnego" odpowiedział dziennikarzowi pytaniem: "O czym ty mówisz"? Dowodził, że osoby skazane bardzo pilnują, by ich prawa nie były naruszane. - Spróbuj tam naruszyć ich prawa! Prokurator zawsze tego pilnował, zawsze przychodzili obrońcy praw człowieka, przychodziła izba adwokacka... - wyliczał były pracownik.

Malował też obraz niemal przyjaznej współpracy między strażnikami a więźniami w kolonii IK-3. Wspominał, że kiedy był na służbie, mógł w pojedynkę przechadzać się po całym terenie bez ryzyka, że zostanie zaatakowany przez więźniów. Wspomina też, że "w sąsiedniej Workucie nadzorcy kolonii chodzą w dwu- lub trzyosobowych grupach" właśnie z powodu ryzyka ataku.

Warunki w kolonii? - Północ nie jest dla słabych ludzi. Na północy nie każdy może to znieść - odpowiedział rozmówca Meduzy.

"Nie próbujemy zmienić świata na lepsze"

Pracownik innej kolonii zdecydował się ujawnić swoje nazwisko. Roman Lazarew pracował w kolonii karnej nr 40 w obwodzie kemerowskim.

Na tę pracę zdecydował się, bo - jak mówił - "miał stabilną pracę i stały dochód". - Jeśli przejdziesz na emeryturę, państwo się tobą zaopiekuje. Nie organizujmy więc wieców i nie próbujmy zmieniać świata na lepsze - stwierdził. Z pewną rezygnacją dodał, że propaganda istnieje od dziesięcioleci i ludzie zdążyli się do niej przyzwyczaić.

Na pytanie o śmierć Nawalnego odparł, że "jeśli zdarzy się cud, to informacje o tym, co stało się z Nawalnym, powinny być w posiadaniu wydziału operacyjnego IK-3". - Agenci stamtąd muszą zapobiegać przestępstwom wewnątrz instytucji oraz kontrolować pracowników i skazanych. Mają własnych agentów, podsłuchy i kamery wideo w kolonii - wspomina.

Są też "aktywiści" - dodał Lazarew, wyjaśniając, że chodzi o więźniów, którzy pełnią funkcje wewnątrz IK-3. - Są wśród nich "dzienni": pełnią dyżury w różnych placówkach kolonii, a nawet w celi karnej (tam Nawalny trafił tuż przed śmiercią). Być może był tam strażnik dzienny, który w chwili śmierci Aleksieja był w pobliżu i pomagał wlec ciało. Mogą coś wiedzieć, ale jak się do nich dostać? Nie, oni nie są dostępni.

Jak dodał rozmówca Meduzy, "pęknięty skrzep krwi lub zapalenie płuc, atak astmy lub nagła alergia są zwykle podawane jako przyczyna wszystkich możliwych chorób, które prowadzą do nagłej śmierci więźnia". - Starają się to zorganizować w taki sposób, aby było mniej pytań do lekarzy i administracji kolonii w duchu "dlaczego na to pozwoliliście i nie zapewniliście pomocy na czas? - mówił.

"Nawalny nie musiał zostać otruty"

Kiedy pracowałem, widziałem, że tak zwane środki wychowawcze były stosowane wobec skazańców rękami innych skazańców - wspominał były strażnik. Jak dodał więźniom najtrudniej jest w ciągu pierwszych 15 dni pobytu w kolonii, gdy trafiają na "oddział kwarantanny". Tam - jak mówił - cela karna ma tylko betonowe ściany i drewnianą pryczę z materacem. Można go rozłożyć tylko na czas snu, przez resztę czasu skazany może tylko w zimnie siedzieć na krześle.

Myślę, że w ciągu ostatniego tygodnia o kolonii karnej IK-3 było dużo plotek. Ktoś, być może, został zbesztany po ych wszystkich kontrolach. Ale jest mało prawdopodobne, aby zmieniło to życie kolonii. Tak, to mocny ślad, ale po pewnym czasie wszyscy zapomną - stwierdził.

Jak jest naprawdę?

Portal Meduza już wcześniej poświęcił wiele uwagi kolonii karnej "Wilk polarny. Jak pisano tuż po przeniesieniu tam Aleksieja Nawalnego, kolonia słynie ze szczególnie surowych warunków i marnej opieki medycznej.

Zdaniem rozmówcy Meduzy, Jewgienija Smirnowa, adwokata specjalizującego się w ochronie praw więźniów, "warunki w IK-3 są tam skrajnie trudne, bo specjalny rygor to faktycznie zalegalizowane tortury". - Warto też zwrócić uwagę, że w zeszłym roku prokurator stwierdził w "Wilku polarnym" naruszenia w sferze ochrony pracy, bezpieczeństwa przeciwpożarowego i norm sanitarnych. Czyli w kolonii ze wszystkim jest tak źle, że nawet prokuratura uznała za niezbędne ingerować - powiedział adwokat.

W koloniach o specjalnym rygorze niektórzy więźniowie odbywają karę w jeszcze trudniejszych warunkach. Są umieszczani w celach 2-4-osobowych i mają bardzo ograniczone prawo do widzeń - przysługuje im tylko jedno długie spotkanie rocznie. Wolno im też otrzymać tylko jedną paczkę rocznie. Przy tym spacer odbywa się z reguły nie na świeżym powietrzu, a w większej celi z dodatkowym dopływem powietrza.

Mimo że "Wilk polarny" leży za kręgiem polarnym i zimą panują tam ostre mrozy, więźniowie nie dostają specjalnej odzieży. - Nie dają im więcej rzeczy - mówił Meduzie adwokat. - Buty mogą zamienić na walonki. Na spacer wydawany jest im sweter i kurtka z czapką. Przez cały pozostały czas człowiek jest w przepisowym ubraniu.