O incydencie poinformował jeden z krymskich kanałów w Telegramie. Potem informacje te potwierdził Michaił Razwożajew, szef okupacyjnych władz Sewastopola z nadania Kremla. "Samolot wojskowy spadł do morza. (...) Pilot katapultował się. Został wyłowiony przez ratowników (...) w odległości 200 metrów od brzegu. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo" - relacjonował Razwożajew w komunikacie w mediach społecznościowych.

Reklama

Brytyjski wywiad zauważa zbieżność dat - samolot został zestrzelony kilka dni po ukraińskich uderzeniach w cele na okupowanym Krymie. 24 marca nastąpiło uderzenie na Sewastopol i Flotę Czarnomorską. "Prawie na pewno doprowadziło to do tego, że lokalna rosyjska obrona przeciwlotnicza została postawiona w stan podwyższonej gotowości" - przypominają analitycy brytyjskiego wywiadu. Prawdopodobne wydaje się więc, że "incydent mógł być wynikiem bratobójczego ognia".

"To nie problem techniczny. To wynik strachu"

Wywiad przypomina, że już wcześniej pojawiały się doniesienia o podobnych przypadkach bratobójczego ognia, do których - zauważono - "dochodziło z reguły po serii działań Ukrainy przeciwko siłom rosyjskim na terytorium nielegalnie okupowanym przez Federację Rosyjską".

"Istnieje realna możliwość, że nie jest to problem techniczny, ale wzrost presji i napięcia wśród rosyjskich operatorów obrony powietrznej w wyniku strachu przed dalszymi działaniami Ukrainy. Skutkiem tej presji są właśnie nieumyślne trafienia własnych samolotów" – czytamy w analizie.

To - jak zauważają Brytyjczycy - "uwypukla brak świadomości sytuacyjnej i koordynacji między jednostkami rosyjskich sił zbrojnych".