Choć media nie podają jeszcze szacunków co do frekwencji, to piszą o największej demonstracji przeciwko władzy w ostatnich latach. Sam Magyar ocenił, że protest zebrał setki tysięcy ludzi.

Reklama

Spokój placu Ferenca Deaka w centrum Budapesztu, blisko uczęszczanej przez turystów ulicy Vaci, został w sobotnie popołudnie zakłócony przez tłumy demonstrantów z węgierskimi flagami, którzy odpowiedzieli na apel Magyara i wyszli na ulice protestować przeciwko władzy. - Magyar to świetny gość, próbuje skończyć ze skorumpowanym państwem mafijnym, stworzonym przez Orbana - mówi korespondentowi Polskiej Agencji Prasowej Mate, jeden z uczestników demonstracji. - Nie znosimy Orbana - dodaje.

Ludzie organizują carsharing, żeby przyjechać do stolicy i demonstrować przeciwko władzy - tłumaczy mężczyzna, który mieszka pod Budapesztem i ma nadzieję, że Magyar zmieni system, który Orban buduje od 2010 roku.

Wśród zebranych na placu Deaka widać tabliczki z nazwami mniejszych węgierskich miejscowości: Veszprem, Pecz, Aszod, Miszkolc, Kiskoros. Wszystkie z napisem "Talpra magyar" (Powstań, Węgrze), które stało się hasłem protestu przeciwko władzy.

12-punktów Magyara

Magyar stał się w ostatnich tygodniach zagorzałym krytykiem systemu stworzonego przez Orbana. W połowie marca poinformował o utworzeniu nowej siły politycznej i przedstawił 12-punktowy program swojego ugrupowania. Znalazły się w nim m.in. wolność mediów publicznych, niezależność prokuratury, walka z korupcją czy „konstruktywny dialog z Unią Europejską i NATO, uwzględniający interesy narodowe i chroniący suwerenność Węgier”.

Magyar, sam wcześniej związany z władzą, zaczął krytykować rząd i stosunki panujące na Węgrzech, gdy jego była żona Judit Varga musiała odejść z polityki. Przyczyną było jej zaangażowanie w skandal związany z ułaskawieniem osoby skazanej za tuszowanie pedofilii: jako minister sprawiedliwości w rządzie Orbana kontrasygnowała decyzję prezydent Katalin Novak w tej sprawie. Skandal skutkował również rezygnacją ze stanowiska samej Novak.

"Nie boimy się"

Reklama

W sobotę tłum przez ponad pół godziny opuszczał plac Deaka, aby następnie wypełnić rozległy plac Lajosa Kossutha przed parlamentem. Po drodze protestujący mijali wymierzone w opozycję plakaty, które rząd Orbana rozwiesił po całej stolicy. Ludzie skandowali m.in. "Nie boimy się!". W demonstracji, w której uczestniczyły osoby w różnym wieku, udział wzięło również wielu przedstawicieli kultury.

Dziś oczy świata są zwrócone na nas, nie znam przyszłości, ale przyszedłem, aby wam powiedzieć, że zaczyna się nasza wspólna przyszłość - powiedział w przemówieniu na placu Kossutha Magyar. - Jest nas wielu i nie boimy się - dodał.

Krytyk Orbana zapowiedział, że wkrótce ogłosi współpracę z wybraną partią polityczną przed czerwcowymi wyborami do Parlamentu Europejskiego. Jak wcześniej pisały media, zbyt krótki czas, który został do wyborów, wyklucza możliwość samodzielnego startu ugrupowania Magyara.

Według sondażu Instytutu Republikon, jeśli Magyar założyłby partię polityczną, byłaby ona obecnie trzecią siłą na Węgrzech, po koalicji Fidesz-KDNP i Koalicji Demokratycznej (DK) byłego premiera Ferenca Gyurcsanya.

Następna demonstracja ma odbyć sie w Budapeszcie na początku maja, a Magyar ma wkrótce rozpocząć objazd po kraju.