"Był to katastrofalny występ prezydenta, którego największą słabością wyborczą jest wiek i to, jak postrzegane są jego zdolności do sprostania wymaganiom jego urzędu. Występ Bidena w pierwszej debacie prezydenckiej sprawił, że najmniej ulubiona kwestia jego sztabu – energia życiowa i bystrość (polityka) - powróciła do centrum rywalizacji wyborczej” – komentuje "The Guardian".

Reklama

Joe Biden "czasami wyraźnie się zacinał, ripostując słabym głosem, mamrotał i niekiedy wydawał się zagubiony" – relacjonuje "Washington Post". Według gazety występ prezydenta Joe Bidena wzbudził natychmiastowy niepokój wśród Demokratów i wielu wyborców. Media zwracają też uwagę, że słuchając Trumpa Biden miał często otwarte usta.

Trump natomiast – "choć wiele odpowiedzi zbudował wokół kłamstw, które nie zostały skontrowane przez moderatorów, a za ciągiem jego myśli trudno było podążać - mówił pewnie i głośno, co przesłaniało merytoryczne nieścisłości, a także zdołał pozostać w ofensywie nawet w tak drażliwych dla siebie kwestiach jak aborcja. Biden natomiast przez większość debaty był „w defensywie” – pisze "New York Times".

Reklama

Kulisy debaty: Biden nie zszedł sam ze sceny

Kiedy debata dobiegła końca, spotkanie komentował na żywo dziennikarz CNN. Widzowie mogli zobaczyć kulisy. Donald Trump pewnym krokiem opuścił scenę. Z kolei Joe Biden został przy swoim pulpicie, zejść ze sceny pomogła mu dopiero żona- Jill Biden. Joe, wykonałeś świetną robotę! Odpowiedziałeś na każde pytanie, znałeś wszystkie fakty! - tak pierwsza dama mówiła później o wystąpieniu męża podczas spotkania z wyborcami.

Pojawiły się komentarze, że Jill Biden potraktowała męża jak dziecko. "Prawdopodobnie nie jest dobrym pomysłem, aby Jill Biden rozmawiała z Bidenem w ogólnokrajowej telewizji, jakby był małym dzieckiem. 'Zrobiłeś kawał dobrej roboty! Odpowiedziałeś na każde pytanie!!'. To prezydent, a nie dzieciak, który odrobił pracę domową" -napisał jeden z internautów.