Trwa ładowanie wpisu

"Najgorsze dla Lecha Kaczyńskiego były plotki, które niszczyły jego myśl polityczną i koncepcję polityki zagranicznej. Jarosław Kaczyński powtarza te plotki w swojej książce, one są są szkodliwe nie dla mnie, ale pamięć Lecha Kaczyńskiego powinna dla niego być święta i ja jestem naprawdę głęboko poruszona czymś takim. Jarosław Kaczyński nigdy nie był w pałacu, kiedy byłam szefem gabinetu. Nie znał mnie wtedy, kiedy tam pracowałam, nigdy z nim wtedy nie rozmawiałam. Te ploteczki zabiły Lecha Kaczyńskiego, to było najcięższe co on przeżywał, opowieści o tym, że kancelaria jest taka i owaka. Jeśli kancelaria była taka zła, to co robią na listach Maciej Łopiński, Jacek Sasin, Adam Kwiatkowski, mogę długo wymieniać. Ale co robią ci ludzie na listach Jarosława Kaczyńskiego, jeśli kancelaria się tak nie sprawdziła? - powiedziała Elżbieta Jakubiak w Radiu ZET, która w książce Jarosława Kaczyńskiego została opisana jako osoba "która chciała być królową, a była księżniczką".

Reklama

Pisarską twórczość Jarosława Kaczyńskiego ostro skrytykował Tomasz Nałęcz. Prezes PiS napisał m.in., że Bronisław Komorowski jest "fałszywym hrabią".

"Pan prezes Kaczyński zdecydował się na taki zabieg, jak Janusz Palikot. Bo mamy dziś dwóch rozgrywających plotki na polskiej scenie - prezesa Kaczyńskiego i Janusza Palikota. Nie wiem która książka jest bardziej pikantna i bardziej swawolna. I bez cienia złośliwości powiem, że Jarosław Kaczyński wydawał mi się ostatnią osobą, która się zdecyduje na taką książkę" - stwierdził Nałęcz.

Dociekliwością w tej kwestii wykazał się Marek Siwiec z SLD, który chciałby wiedzieć, czy Komorowski jest hrabią.

"Może by pan jakieś badania w tej sprawie przeprowadził, trzeba zbadać drzewo. W Polsce tradycje badania drzew są, choć szukano innych korzeni, nie hrabiowskich a żydowskich. Po drugie pan profesor się dziwi, że pan prezes napisał taką książkę. A moim zdaniem to go uczłowiecza - najpierw młode dziewczyny, sympatyczne spojrzenie, a teraz ploteczki, no jak w życiu" - odparł Nałęczowi polityk SLD.

"Ta książka ma tyle wspólnego z prawdą, co kiedyś <Alfabet> Urbana" - skomentował z kolei Andrzej Halicki z PO.

Reklama

"Tydzień temu mówiłem, że w sprawdzonych demokracjach wybory są karnawałem demokracji. Nasza demokracja jest początkująca i to jest bal przebierańców. Prezes się przebrał za plotkarkę i opowiada historie. Ja nigdy nie byłem plotkarzem i nie będę tego komentował" - dodał Stanisław Żelichowski z PSL.

Prezesa Kaczyńskiego bronił rzecznik PiS Adam Hofman.

"Z naszej rozmowy wynika, że nikt przy tym stole nie przeczytali książki Jarosława Kaczyńskiego. (...) Tam oczywiście pojawiają się opinie o politykach, ale największa część tej książki jest o tym, co najważniejsze. O Polsce naszych marzeń, o źródłach teraźniejszości dzisiejszej Polski, o definicjach najważniejszych pojęć w polityce, jak naród i społeczeństwo. To jest pouczająca lektura, wiele by się państwo mogli dowiedzieć - nie nauczyć, bo nie chcę być niegrzeczny, ale dowiedzieć. Co do tych złośliwości posła Halickiego i posła Żelichowskiego, ja wiem, że już zapomnieliście o książce Donalda Tuska i słów sprzed miesiąca prof. Pawła Śpiewaka, który powiedział, że szkoda w tych dniach nikt z poważnych polityków nie wydał książki, bo to narzuca język, to pokazuje sferę pojęć i robi kampanię poważną i merytoryczną. Książki mają pewną zaletę - są tematem do dyskusji o poważnej polityce' - odparł polityk PiS w rozmowie z Moniką Olejnik.