W najgorszym stanie był samolot z numerem 4044. Przyleciał do Polski bez bloku anteny GPS, z niesprawną instalacją tlenowo-ratowniczą i popsutym systemem rozpoznawania wrogich obiektów.

Reklama

Ale inne maszyny były również w kiepskim stanie. I nie chodzi tylko o wadliwe przewody, ale też o to, że popsute były dużo ważniejsze elementy - na przykład komputery pokładowe. Niektóre usterki mogły być niebezpieczne dla pilotów - w czasie lotu nie działały zawory przeciwoblodzeniowe, były kłopoty z podwoziem i instalacją tlenową. Wszystkie usterki na szczęście wykryli mechanicy z bazy w podpoznańskich Krzesinach. Właśnie tam stacjonują polskie F-16.

Wojsko zapewnia, że problemy były tylko z pierwszymi czterema myśliwcami. Ale z dokumentów wynika, że technicy znaleźli usterki też w pięciu kolejnych myśliwcach z pierwszej partii. Według nieoficjalnych informacji, także inne myśliwce - a mamy ich 37 - wymagają napraw.

Rzecznik Sił Powietrznych major Wiesław Grzegorzewski zapewnia, że usterki nie są groźne, a mechanicy łatwo sobie z nimi poradzą. Dodaje, że z 27 maszyn tylko trzy czekają na części zamienne.

Ale naprawa samolotów kosztuje. Polski rząd przeznaczył 123 mln dolarów na części zapasowe do myśliwców. Pieniądze te mają wystarczyć na usuwanie usterek do 2010 r.

Reklama