Polska Straż Graniczna alarmuje – kwitnie handel dokumentami, które dają cudzoziemcom zza wschodniej granicy prawo do legalnej pracy w naszym kraju. Aby bez żadnego problemu dostać polską wizę, wystarczy oświadczenie od polskiego pracodawcy, że jest on gotów zatrudnić cudzoziemca.
Do Powiatowego Urzędu Pracy w Nowym Dworze Gdańskim zgłasza się przedsiębiorca, 56-latek ze Stegny w woj. pomorskim. "Chciałbym zatrudnić 63 Ukraińców, potrzebuję pilnie rąk do pracy" – mówi. Procedura jest prosta: na podstawie rozporządzenia ministra pracy i polityki społecznej przedsiębiorca musi tylko zarejestrować odpowiednie oświadczenie o zamiarze zatrudnienia cudzoziemca. Urzędniczka wpisuje dane i sprawa jest załatwiona. Nikt w urzędzie biznesmena o nic nie wypytuje ani nie sprawdza, czy Ukraińcy rzeczywiście podjęli pracę w jego zakładzie.
W rzeczywistości 56-latek nie prowadzi żadnej działalności gospodarczej. Na oświadczeniach złożonych w urzędzie widniała pieczątka firmy, którą założył przed laty. Firmy już dawno nie ma, a jedyną działalnością gospodarczą biznesmena było wynajmowanie pokojów turystom. Oświadczenia o zamiarze zatrudnienia cudzoziemców najprawdopodobniej sprzedał na czarnym rynku. Stamtąd najpewniej trafiły w ręce nieuczciwych pośredników, którzy sprzedają je za 200 – 250 euro Ukraińcom i Białorusinom, mówiąc wprost: to najszybszy i najprostszy sposób na załatwienie wizy.
Problem narasta
Nielegalną działalność 56-latka wykryła Straż Graniczna, we wrześniu postawiono mu zarzuty. "Takich spraw jest znacznie więcej. Obserwujemy, że zjawisko wyłudzania wiz na podstawie takich oświadczeń narasta" – przyznaje szef pionu operacyjno-śledczego Straży Granicznej płk Paweł Lubiewski. W pierwszej połowie 2009 r. funkcjonariusze zatrzymali 95 osób z wyłudzonymi wizami. To cztery razy więcej niż jeszcze rok wcześniej. W tym samym czasie wszczęto 227 postępowań przygotowawczych dotyczących wyłudzania wiz. Od czerwca postawiono zarzuty co najmniej kilku osobom, które trudniły się oszukańczym procederem. Łącznie wystawiły one prawie 700 fałszywych oświadczeń obywatelom Ukrainy i Białorusi. "A to tylko kropla w morzu. Kolejne sprawy są w toku. Trudno oszacować, jak duża część obywateli przekracza granicę na podstawie wyłudzonych wiz. Jedno jest pewne, po przekroczeniu granicy w większości przypadków jadą dalej na Zachód szukać lepiej płatnej pracy, zatrudniają się na czarno w Polsce albo trudnią się przemytem, bo wiza pozwala im na wielokrotne przekraczanie granic" – dodaje Lubiewski.
...czytaj dalej
Dokumenty kupisz na bazarze
Handel fałszywymi oświadczeniami znany jest nie tylko Straży Granicznej. Dokumenty można załatwić np. na przygranicznym bazarze w Przemyślu czy we Lwowie. O problemie wiedzą pracownicy urzędów i Państwowa Inspekcja Pracy. W ukraińskiej prasie lokalnej ogłaszają się też pośrednicy, którzy oferują załatwienie wszystkich formalności i pracę w Polsce. "Mieliśmy przypadek Ukrainek pracujących w agencji towarzyskiej, które przyjechały do Polski właśnie na podstawie takiego oświadczenia wydanego przez firmę z okolic Zielonej Góry" – mówi Piotr Latała z białostockiego oddziału PIP.
Jak przyznaje Zbigniew Klaczek, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Brzegu w województwie opolskim, urzędnicy nie mają realnych możliwości kontroli. "Urzędnik wpisuje takie oświadczenie do rejestru i tyle, nie mamy uprawnień, by skontrolować dane zaproszonych obcokrajowców ani sprawdzić, czy zaczęli pracę" – mówi Klaczek. Robi to Straż Graniczna. W tym roku w jego powiecie oświadczeń zarejestrowano ponad 300. Ile z nich było prawdziwych? "Nie wiem, mam nadzieję, że chodzi o większość" – rozkłada ręce Klaczek.
A liczba rejestrowanych oświadczeń rośnie: w 2008 roku było ich 156 tys., tymczasem już w pierwszej połowie tego roku w urzędach zarejestrowano 123 983 oświadczenia. Nikt nie wie, ile z nich trafiło na czarny rynek. Z danych MSZ wynika, że w tym samym okresie obywatelom Rosji, Ukrainy i Białorusi wydano blisko 339 tys. wiz.
Według Straży Granicznej nieuczciwi pośrednicy nie tylko rejestrują sfałszowane dokumenty, ale często wykorzystują oryginalne dokumenty, obiecując pracodawcom, że załatwią im tanią siłę roboczą. "I to właściciele firm coraz częściej donoszą o procederze, gdy okazuje się, że zostali oszukani, bo boją się konsekwencji" – mówi płk Paweł Lubiewski.
To tylko pilotaż
Prawo ułatwiające obcokrajowcom ze Wschodu przyjeżdżanie do Polski miało pomóc wypełnić luki na polskim rynku pracy w takich sektorach, jak budownictwo czy rolnictwo. Chwalą je polscy przedsiębiorcy. "Nadużycia się zdarzają, ale potrzebujemy tych pracowników i im mniej biurokracji w zatrudnianiu cudzoziemców, tym lepiej" – mówi wiceprezes Związku Sadowników RP Tomasz Solis. Ministerstwo Pracy twierdzi, że przepisy mają charakter pilotażowy. I będą obowiązywać do końca 2010 r. "Otrzymujemy sygnały, że zdarzają się problemy, ale liczba nadużyć nie jest znana. Prowadzimy teraz analizę organizacyjno-prawną możliwości wprowadzenia zmian w systemie po upływie okresu pilotażowego" – mówi Marcin Kulinicz z Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. Ale konkretów nie podaje.