Oskar Spyra ma dziś 10 lat. Nie mówi, nie potrafi nawet samodzielnie usiąść. Wymaga całodobowej opieki. Nie ma dnia, by nie brał środków przeciwbólowych. Jego matka nie ma wątpliwości: wszystkiemu winny jest szpital, który przyjmował poród wcześniaka. Oskar urodził się w 29. tygodniu ciąży, ważył zaledwie 1400 gramów. Lekarz, który odbierał poród, zeznał później, że dziecko urodziło się w stanie dobrym. Zaraz potem wcześniak został owinięty w becik i przeniesiony na rękach z bloku porodowego na Oddział Intensywnej Terapii. Gdy się tam znalazł, już nie oddychał. Ze szpitala mały Oskar wyszedł z rozpoznaniem "niedotlenienia okołoporodowego" W ósmym miesiącu życia lekarze orzekli u niego porażenie mózgowe czterokończynowe.
Matka skarży Polskę
"Nigdy się z tym nie pogodzę. Każdego dnia patrzę, jak niewyobrażalnie cierpi" - mówi dzisiaj Anna Spyra. Do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu poskarżyła się na państwo polskie za to, że nie opracowało tzw. standardów okołoporodowych ujętych w formie aktu prawnego. Kilka dni temu Trybunał zajął się jej sprawą. Teraz czeka na wyjaśnienia władz w Warszawie.
Anna Spyra walczy o sprawiedliwość od wielu lat. Jej skargę rozpatrywały prokuratury w Gdańsku Oliwie oraz Warszawie, ale umorzyły postępowanie.
Matka nie zamierza się jednak poddawać. Kilka tygodni temu złożyła w sądzie akt oskarżenia przeciwko dwóm lekarzom z gdańskiego szpitala.
Oczekuje też zdecydowanej reakcji ministerstwa zdrowia. "Pani minister Ewa Kopacz doskonale zna moją sprawę. Kiedy była jeszcze w opozycji obiecywała, że się tym zajmie. Tymczasem do dziś nie zrobiła nic" - twierdzi Anna Spyra.
czytaj dalej
Gdzie był inkubator?
Półtora roku temu apel do ministerstwa zdrowia w sprawie Anny Spyry wystosowała Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Jej przedstawiciele prosili minister Ewę Kopacz, by do rozwikłania sprawy sprzed 10 lat zaangażowała Prokuraturę Krajową. Przedstawiciel Fundacji dr Adam Bodnar podkreślał, iż lekarka, która asystowała przy porodzie, zmieniała zeznania. Najpierw, w czasie rozprawy przed sądem w Gdańsku twierdziła, że inkubator jest zawsze przygotowany, a transport noworodka szpitalnym korytarzem trwał zaledwie pół minuty. Później, podczas toczącej się sprawy karnej powiedziała z kolei, że sala operacyjna nie była wyposażona w inkubator transportowy, a mały Oskar był niesiony znacznie dłużej, być może nawet półtorej minuty.
Tymczasem zgodnie z obowiązującymi przed dziesięcioma laty zasadami sala porodowa powinna być wyposażona w inkubator transportowy. Kiedy poprosiliśmy lekarkę o komentarz, odmówiła rozmowy. Zagroziła również, że jeśli opublikujemy materiał o synku Anny Spyry, zaskarży Dziennik Gazetę Prawną do sądu.
Brakuje standardów
Ministerstwo Zdrowia przyznaje, że doskonale zna sprawę. Zaraz zastrzega jednak, że jako organ administracji publicznej nie może oceniać postanowień sądu. "(...)Wykluczone jest wywieranie jakiegokolwiek wpływu na funkcjonowanie i rozstrzygnięcia organów władzy sądowniczej ze strony organów władzy wykonawczej" - napisał rzecznik resortu Piotr Olechno.
Zapewnił również, że ministerstwo zdrowia robi wszystko, by poprawić opiekę nad matką i dzieckiem. Cały czas trwają prace nad przygotowaniem rozporządzenia o standardach opieki okołoporodowej, które będą opisywać, jak należy się zajmować matką w czasie ciąży, porodu, a także opieki nad noworodkiem.
Problem w tym, że prace nad standardami trwają od wielu i ich końca nie widać. Specjalny zespół do prac nad nimi powołała jeszcze ekipa Prawa i Sprawiedliwości w 2007 roku. O właściwą opiekę nad kobietą rodzącą bezskutecznie upominał się również rzecznik praw obywatelskich Janusz Kochanowski. Standardów nie ma do dziś.
Dlatego Anna Spyra zapowiada, że nie zrezygnuje z dalszej walki. "Nie odpuszczę. Chcę coś zmienić w tym kraju, gdzie nawet 20 proc. wszystkich noworodków to wcześniaki. A mimo to wciąż możliwe są takie dramaty jak mojego synka" - mówi. Zdaniem Adama Bodnara z Fundacji Helsińskiej kobieta ma spore szanse, by wygrać sprawę przed Trybunałem w Strasburgu.