"Miejscem członka zarządu nie był zainteresowany Jacek Karnowski. Jego interesowała tylko prezesura, stąd padło na Tejkowskiego" - mówi jeden z członków rady nadzorczej. Ale na to nie było szans. Jego poparcia stanowczo odmówiła lewica. Także w części PiS, drugim składniku medialnej koalicji, Karnowski wzbudzał kontrowersje. "Ten skład zarządu jest jedynym możliwym do zaakceptowania przez obydwie strony. Inaczej się tego ułożyć nie dało" - mówi nasz rozmówca z rady nadzorczej. Orzeł i Tejkowski kojarzeni są z PiS, a Paluch i Ławniczak z lewicą.
Anna Nalewajk: Podobno bronił się pan przed tym, by zostać prezesem?
Romuald Orzeł*: Aplikowałem zarówno na funkcję członka zarządu, jak i funkcję prezesa. Po mojej dwumiesięcznej obecności w tej firmie, biorąc pod uwagę moje doświadczenie w redakcjach regionalnych, uważałem że największą wiedzę mam właśnie w temacie ośrodków regionalnych. Stąd były te moje rozterki, bo uważałem że mogę się także realizować jako członek zarządu za nie odpowiedzialny. Ale jestem też gotów podjąć wyzwanie związane z prezesurą w TVP.
Jest pan prezesem mianowanym przez PiS?
Czytałem o sobie, że pojawiłem się tu mając wsparcie PiS. Potem przyprawiono mi gębę, że wspiera mnie SLD. Śmieję się, że przyjechałem tu jako czarny, a zostałem czerwony. Jak każdy posiadam przekonania polityczne, ale pokazuję je jedynie przy urnie wyborczej. Trudno mnie przyporządkować do jakieś partii, zresztą nigdy w żadnej nie byłem. A to, że jak każdy mam przyjaciół i kolegów, to chyba naturalne.
To z kim z polityków się pan przyjaźni? Ponoć popierali pana i Adam Lipiński, i Przemysław Gosiewski, ale też Pałac Prezydencki?
Podobno tak, choć jak czytałem w prasie, to ta grupa ewoluowała. Gdybym miał mówić o politykach, których znam, to znam Macieja Łopińskiego. Obaj jesteśmy z Trójmiasta i pracowaliśmy razem w Prasie Bałtyckiej, w której on był bardzo dobrym wiceprezesem, a ja szeregowym reporterem. Przyprawiono mu gębę, że to on mnie tutaj wsadził. A prawda jest taka, że przez dwa miesiące mojej pracy w TVP spotkaliśmy się raptem dwa razy przy kawie. Co do pozostałych wymienionych panów to nie jesteśmy nawet po imieniu.
Ale zna ich pan?
Spotkałem, ich, ale też znam polityków PO i innych opcji politycznych. Nie widzę w tym nic złego. Tym bardziej, że nigdy nie byłem dziennikarzem politycznym. W związku z tym mój notes z telefonami do polityków jest bardzo krótki.
Wie pan jednak doskonale, że dziś to PiS i SLD decydują o tym, kto rządzi mediami publicznymi. I to od nich zależy, jak długo pan pozostanie na tym stanowisku.
Głupi nie jestem i zdaję sobie sprawę, że nie unikniemy jakichś podejrzeń o związki polityczne. Ale poznałem już pracujących tutaj ludzi i członków nowego zarządu i postrzegam ich tylko merytorycznie. Są menedżersko przygotowani, aby kierować tą instytucją.
Nie będzie to jednak sielanka. To już pokazały ostatnie tygodnie: walki o program, wpływy w antenach, stanowiska...
Nic o tym nie wiem. Wierzę, że z punktu widzenia losów telewizji będziemy dyskutowali i toczyli spory, ale tylko merytoryczne.
Czy zarzewiem konfliktu nie będzie fakt, że członkiem zarządu będzie Przemysław Tejkowski, który też chciał być prezesem?
Jesteśmy po pierwszych spotkaniach. Pana Przemysława poznałem kilka dni temu. Podoba mi się to, co robił w Rzeszowie. Pytałem o niego swoich znajomych z tamtego regionu. To co robił jest wysoko oceniane. Z panami Ławniczakiem i Paluchem pracuję od dwóch miesięcy. Są specjalistami w swojej dziedzinie. Możemy toczyć spory nawet do białego rana, ale z punktu widzenia dobra telewizji musimy dojść do porozumienia.
Jak pan ocenia kondycję spółki, która zamknie rok z 200 mln straty?
Z tą złą kondycją to mocno przesadzone. Z punktu widzenia słupków co prawda jest nie najlepiej, ale częściowo są to zapisy księgowe. Zapewniam, że telewizja nie tonie. Nie zapominajmy także, że reżim kosztowy został już wprowadzony. Zarząd bacznie przyglądał się wydatkom. Po zakończeniu ery Piotra Farfała, pierwszy raz w tym roku, zarówno w październiku, jak i listopadzie, mamy wynik dodatni.
Czyli prezes Farfał szastał pieniędzmi?
Nie chcę tego powiedzieć, nie chcę go oceniać. Ja tylko mówię, że w ciągu ostatnich dwóch miesięcy mamy dodatni wynik finansowy. Nie jest najlepiej, ale myślę, że w mało komfortowej sytuacji byliby prezesi innych stacji, gdyby mieli mówić o wynikach swoich firm. My znamy te liczby, ale jakoś media nie skupiają się na nich. Mamy kryzys gospodarczy, czy nam się to podoba czy nie.
Podpisze pan nowy kontrakt z Tomaszem Lisem?
O tym zdecyduje zarząd.
Czy programy Bronisława Wildsteina i Jana Pospieszalskiego będą na wiosnę emitowane w porze największej oglądalności, czyli o godzinie 20 w TVP1?
Nie znam tych pomysłów. Na pewno dobra publicystyka będzie gościła na wszystkich antenach, w tym przede wszystkim w TVP Info. To jeszcze nie pora, żeby rozmawiać o ramówce wiosennej. W mojej ocenie będą decydować: jakość, jakość i jeszcze raz jakość. Nie może być tak. że w pasmach, w których możemy zarabiać pieniądze, nie będziemy tego robić.
* Romuald Orzeł: nowy prezes TVP, ekonomista, dziennikarz, były prezes spółki Media–SKOK