Jerzy Stańczyk był szefem polskiej policji w drugiej połowie lat 90. Teraz jest ekspertem sejmowej komisji śledczej, która wyjaśnia, dlaczego policja i prokuratura nie potrafiły zapobiec tragicznej śmierci płockiego biznesmena. Dotarliśmy do ekspertyzy Stańczyka przygotowanej dla komisji. Co odkrył były komendant? Według niego Minda nie wykorzystał ostatniej szansy na uratowanie Krzysztofa. Zdaniem Stańczyka policjant celowo sprawdzał fałszywy trop, zamiast szukać porywaczy.

Reklama

Dokładnie 24 lipca 2003 r. siostra Krzysztofa zrzuciła 300 tys. euro okupu z Trasy AK w Warszawie na ulicę Gwiaździstą, która przebiegała pod nią. Policjanci zabezpieczający całą akcję nie potrafili wyśledzić porywaczy, którzy odbierali okup. Dopiero dwa dni później aspirant Maciej Lubiński, zastępca Mindy, jedzie w to miejsce. I stwierdza, że w tym rejonie nie było kamer miejskiego monitoringu. Dzień później Minda i Lubiński jadą do Berlina. Dlaczego? Cztery miesiące przed przekazaniem okupu, po programie „997” ktoś zadzwonił z informacją, że Krzysztof Olewnik wcale nie został porwany. Tylko mieszka w Berlinie z polską prostytutką Beatą K. i kradnie samochody. Z ekspertyzy Stańczaka wynika, że Minda zdecydował się na wyjazd do Berlina, mimo że jeszcze w kwietniu 2003 r. dostał zwrotną informację od niemieckiej policji, że kobieta już tam nie mieszka. „Minda zanim nadał ekspresowy bieg sprawdzania anonimowej informacji, powinien się zastanowić, czy taki pośpiech jest konieczny” – stwierdził były szef polskiej policji.

– Policjant wiedział, że kilka miesięcy wcześniej osoba, z którą rzekomo mieszkał Krzysztof Olewnik, wyprowadziła się z Berlina. Ten wyjazd nie miał żadnego sensu – mówi Marek Biernacki z PO, szef sejmowej komisji śledczej. Dodaje, że dzień przekazania okupu był ostatnią szansą na uratowanie Krzysztofa. Szansą, którą Minda i jego podwładni zaprzepaścili. – Porywacze przetrzymywali go przez prawie dwa lata. Policja doskonale rozumiała, że po tak długim czasie porywacze nie wypuszczą Krzysztofa żywego, bo mógłby ich rozpoznać – tłumaczy poseł. Z ekspertyzy Stańczyka wynika też, że Minda i jego podwładni cały czas lansowali tezę o samouprowadzeniu Olewnika. Mimo że mieli dowody przeciwko prawdziwym porywaczom, którzy zabili Krzysztofa miesiąc pod odebraniu okupu.