Konto na Facebooku "NIE dla pochowania Kaczyńskich na Wawelu" ma szansę stać się grupą zdobywającą zwolenników najszybciej w polskiej historii Facebooka. Założone wczesnym popołudniem we wtorek już pod koniec dnia miało kilkanaście tysięcy fanów. Wczoraj dobiło do blisko 40 tys. zwolenników.

Reklama

Z mniejszym rozmachem, ale również przeciwko Wawelowi, działają na tym portalu społecznościowym grupy: "NIE Kaczyńskiemu na Wawelu" (ponad 15 tys. fanów), "TAK dla Stadionu Narodowego na Wawelu" (3,5 tys.) czy "TAK dla pochowania Kaczyńskich w piramidzie Cheopsa" (3,5 tys.).

Choć dyskusja na Facebooku rozgorzała też na temat pomysłu nazwania Stadionu Narodowego imieniem Lecha Kaczyńskiego, to jednak wybór miejsca pochówku prezydenta wzbudził największe emocje. To właśnie na Facebooku przez całą środę organizowane były wieczorne protesty przeciwko pochowaniu pary prezydenckiej na Wawelu w Warszawie, Krakowie, Gdańsku, we Wrocławiu czy w Poznaniu.

Także wpisy w polskim Twitterze od wtorku dotyczą niemal wyłącznie pogrzebu pary prezydenckiej. Tu jednak siła zwolenników i przeciwników pochowania prezydenta w Krakowie jest w miarę wyrównana, bo duża część użytkowników tego serwisu to politycy, publicyści i blogerzy prawicowi. Temat jednak tak rozgrzał serwis, że hasło "pogrzeb" zostało w ostatnich dniach użyte już 1,5 tys. razy, "Kraków" - 1,4 tys., a "Wawel" - blisko tysiąc razy. Tym samym trafiły do listy najpopularniejszych tagów w polskiej wersji serwisu.

Reklama

Na Wykopie dyskusja o miejscu pochówku zmobilizowała internautów tak bardzo, że aż w czterech odsłonach trafiła na główną stronę portalu. "Internet zawsze miał to do siebie, że wszelkie emocjonujące wydarzenia bardzo pobudzały jego użytkowników do aktywności" - tłumaczy socjolog nowych mediów prof. Kazimierz Krzysztofek. "Teraz zaś wyjątkowo wyraźnie obserwujemy to, co w socjologii nazywa się rozhamowaniem, czyli przełamaniem normalnie ograniczających dyskusję barier. Czyli to, co nie przystoi w tradycyjnych mediach, w sieci właśnie jest jak najbardziej dyskutowane i roztrząsane" - dodaje Krzysztofek. Dodaje, że choć internauci zdają sobie sprawę, iż ich głos niewiele zdziała, to i tak nie zaprzestaną spierać się między sobą.