"Co zrobić z ostatnim tupolewem, który nam pozostał?" - zapytał płk Tomasza Pietrzaka, byłego pilota rządowego TU-154 Konrad Piasecki w RMF FM.
"Myślę, że powinien zostać odstawiony albo sprzedany za wschodnią granicę. Tylko tam te samoloty mogą latać w zupełności" - odpowiedział bez wahania. Stwierdził, że samoloty te w pewnych sytuacjach po prostu nie są bezpieczne.
"Te samoloty nie są w stanie zabezpieczyć pasażerów w przypadku dekompresji - nie ma instalacji tlenowej, jak w każdym samolocie pasażerskim, która wypada z sufitu i każdy pasażer ma do dyspozycji maskę tlenową".
"Gdyby zdarzyła się dekompresja na wysokości 10-12 tysięcy metrów, to co by się stało?" - dopytywał dziennikarz. "To jest 12 sekund i w tym momencie personel pokładowy, czyli stewardessy musiałyby wyznaczyć osiem osób, które mają szanse na dalsze przeżycie, bo tyle przenośnych zestawów tlenowych jest na pokładzie" - odpowiedział płk Pietrzak.
"Stewardessy muszą wyznaczyć osiem osób, które mają szanse na przeżycie, bo tyle przenośnych zestawów tlenowych jest na pokładzie" - mówi pilot TU-154 płk Tomasz Pietrzak tłumacząc, co grozi pasażerom przy rozszczelnieniu kadłuba. Zapytany, co zrobić z rządową maszyną stwierdził: "Sprzedać".
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama