"Jednym z pomysłów jest oddelegowanie do prowadzenia tego śledztwa także prokuratorów cywilnych i wystąpienie do Rosji z wnioskiem o pomoc prawną w postaci włączenia ich do tamtejszego śledztwa" - mówi nam członek kierownictwa Prokuratury Generalnej.
Na razie jednak wszystko wskazuje na to, że rosyjska prokuratura praktycznie zakończyła swoje śledztwo. Teraz czeka głównie na ustalenie okoliczności katastrofy przez ekspertów z Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK). Do USA polecieli już specjaliści z Rosji i Polski, którzy wspólnie z amerykańskimi ekspertami z Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu mają zbadać urządzenie elektroniczne znalezione we wraku Tu-154M rozbitego pod Smoleńskiem z systemem TAWS (ostrzega przed zbliżaniem się do ziemi) oraz nawigacja satelitarną GNSS. "Ma to związek z miejscem wyprodukowania tych rejestratorów" - tłumaczy jeden z prokuratorów. Przyznaje, że dzieje się to poza formalnym śledztwem. Możliwość wystąpienia o pomoc do państwa producenta urządzenia przewiduje konwencja chicagowska. Na tej samej podstawie prawnej jeden z rejestratorów był badany w Polsce.
MAK ujawnił, że przesłuchuje pilotów polskiego samolotu Jak-40, który z dziennikarzami na pokładzie lądował w Smoleńsku godzinę przed rozbiciem się prezydenckiego samolotu. Nadal badają też tzw. czarne skrzynki.
W środę do Moskwy jedzie prokurator generalny Andrzej Seremet. "Spotka się tam ze swoim rosyjskim odpowiednikiem i spodziewa się ustalić konkretny harmonogram przekazywania nam materiałów ze śledztwa" - wyjaśnia Mateusz Martyniuk, rzecznik prasowy prokuratora Seremeta. Na miejscu cały czas przebywa jeden polski prokurator z warszawskiej prokuratury wojskowej. Czy był dopuszczony do wszystkich czynności? "Odpowiemy później" - usłyszeliśmy w Naczelnej Prokuraturze Wojskowej.
Prokuratura wojskowa ujawniła, że zgłaszają się do niej pełnomocnicy rodzin osób tragicznie zmarłych w katastrofie. Krewni chcą zostać uznani za pokrzywdzonych i otrzymać dostęp do akt śledztwa. Na razie mogą jedynie odbierać rzeczy osobiste ofiar. I to tylko te, które nie zostały uznane za dowody w sprawie.