Jego nowa willa, której budowa zaczęła się w 2005 r., stoi w strefie ochrony wałów. Zgodnie z przepisami na tym terenie nie wolno sadzić drzew, kopać studni, sadzawek, wbijać pali czy nawet jeździć konno. Nie wolno robić niczego, co mogłoby osłabić wał lub grunt obok niego.
Te zastrzeżenia nie dotyczą jednak domu byłego prezydenta Wrocławia. "To prawda, że mój dom stoi w strefie ochrony wałów, ale eksperci dokonywali odwiertów na mojej działce i sprawdzali, czy budowa nie naruszy gruntu. Ich badania wykazały, że jest wręcz odwrotnie. Budowa wzmacnia stabilność tego terenu" - przekonuje Stanisław Huskowski.
Dokonanie odwiertów było warunkiem otrzymania zgody na budowę. Ostatecznie wydał ją Dolnośląski Urząd Marszałkowski, który zmienił miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Zmiana była konieczna, bo w 2003 r. miejsce, w którym stanął dom Huskowskiego, miało być parkiem.
Wszystko jest więc zgodne z prawem. Tyle tylko, że na sąsiednich działkach nowe domy nie powstały. Przy ul. Wojtkiewicza we Wrocławiu wille co prawda stoją, ale były one budowane zanim w 2001 r. zostało uchwalone prawo wodne. Dodatkowo władze miejskie wyjątkowo niechętnie patrzą na inwestycje przy wałach od czasu powodzi z 1997 r. "Prawda jest taka, że przepisy są nieścisłe. W okolicach wałów jedni dostają pozwolenia na budowę, a inni nie. Maluczcy zwykle nie dostają" - mówi wprost Ryszard Majewicz, były dyrektor Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej we Wrocławiu.
Huskowski tłumaczy, że gdy kupował działkę na Biskupinie, w jednej z najbardziej luksusowych dzielnic miasta, była ona już zakwalifikowana jako budowlana. "Gdybym nie mógł na niej budować poniósłbym stratę" - mówi.
Rzeczywiście kilka działek przy tej ulicy zostało zakwalifikowanych jako budowlane, ale jeszcze przed powodzią z 1997 r. Po niej władze Wrocławia chciały zabronić stawiania tam domów. Właściciele parceli zaczęli jednak głośno protestować, a gmina ustąpiła. Urzędnicy obawiali się, że będą musieli wypłacić setki tysięcy złotych odszkodowań.