Chodzi o szefa Agencji Produkcji Telewizyjnej Andrzeja Jeziorka, który - jak cytują związkowcy - na pytanie "Co z moją pracą?" miał odpowiedzieć jednemu z operatorów: "Jak moja dziura w d... zechce to będziesz pracował". Cytat ten trafił na sztandary.
Setka operatorów, montażystów, realizatorów zapowiedziała, że nie ma zamiaru pozwalać na to, by cztery litery dyrektora decydowały o pracy twórców w TVP. Sam Jeziorek twierdzi, że nie użył takich słów, a sprawę odda do sądu. Na pytanie, dlaczego akurat jego strajkujący wzięli na widelec, odpowiada krótko: "W mojej jednostce pracuje ich najwięcej, boją się stracić przywileje".
Gdy na Woronicza trwał protest, bój o telewizję toczyli senatorowie. Ci z PO upierali się przy włączeniu do porządku obrad sprawozdania Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Ci z PiS głośno oponowali. Odrzucenie sprawozdania właśnie teraz, kiedy obowiązki prezydenta pełni Bronisław Komorowski, pozwoliłoby Platformie wymienić skład KRRiT. A stąd już coraz bliżej do przejęcia władzy w mediach publicznych. Gdy po raz drugi Senatowi nie udało się przegłosować porządku, marszałek zamknął posiedzenie.