29-letni Mariusz Fedak wyjechał z Polski w ubiegłym roku, zajmował się w Szkocji i Irlandii remontami domów. Przed świętami podjął decyzję: to koniec tułaczki. |Zdobyłem doświadczenie, mam oszczędności, teraz chcę zainwestować. Za granicę nie wracam. Mam dwójkę dzieci, za długo tęskniłem za rodziną" - mówi DZIENNIKOWI.
To jeden z rzeszy setek tysięcy reemigrantów, którzy nigdy nie traktowali Wysp jako celu swojej podróży.
"Wielką Brytanię opuściło około połowy ludzi, którzy przybyli do niej z nowych krajów Unii po 1 maja 2004 r. " -oświadczył, podsumowując wyniki swojego 71-stronicowego raportu IPPR. Instytut posuwa się jeszcze dalej - zwraca uwagę, że liczba nowych przybyszy "z takich krajów jak Polska" spada, i przewiduje, że liczba wracających imigrantów będzie rosnąć. Nietrudno znaleźć potwierdzenie tych liczb. "Ludzie wyjeżdżają i to widać gołym okiem. Przenoszą się do kraju niezależnie od grupy zawodowej: od informatyków i analityków finansowych aż po pracowników fizycznych" - mówi DZIENNIKOWI Katarzyna Kopacz, redaktor naczelna polonijnego "Gońca Polskiego".
Oprócz wymienionych w raporcie IPPR dwóch podstawowych przyczyn powrotów - tęsknoty za domem i łączenia rodzin - jest też jedna bardziej prozaiczna, ale o wiele bardziej wymierna - praca w Anglii czy Szkocji przestaje się opłacać. Sprawdziliśmy - w przededniu wejścia Polski do UE, 29 kwietnia 2004 r., brytyjski funt kosztował 7,15 złotego. Dokładnie cztery lata później był wart 4,38 zł, czyli o blisko 40 proc. mniej. Wielka Brytania wciąż jest krajem, gdzie można nauczyć się najpopularniejszego języka świata, ale zarabia się w niej znacznie gorzej niż przed laty.
Dla Brytyjczyków wyniki raportu są również zaskakujące. Dokument przyznaje, że ucieczka imigrantów to ewenement w brytyjskiej historii. Przez dziesięciolecia Wielka Brytania była celem całych rzesz przybyszów i zazwyczaj - jak Hindusi czy ciemnoskórzy mieszkańcy Karaibów - na stałe wpisywali się oni w jej strukturę etniczną. Dla białej emigracji 2004/2005 Wyspy są po raz pierwszy bardziej hotelem niż domem. "Skłonność tej milionowej rzeszy imigrantów do powrotu zdecydowanie odróżnia ją od poprzednich fal przybyszy" - komentuje w rozmowie z DZIENNIKIEM rzeczniczka IPPR Gill Amas.
Nowi przybysze - wśród nich Polacy - doskonalą angielski, wpisują sobie Londyn do CV, po czym jadą szukać poważnej pracy do siebie. Tak jak 21-letnia Dominika Wołoszyn, która spędziła półtora roku w Birmingham. "Cieszę się, że byłam w Anglii, że nauczyłam się języka i poznałam fajnych nowych przyjaciół. Czuję też, że nabrałam doświadczeń. I to by było na tyle. Teraz wracam do Polski na studia, pracy również będę szukać w kraju" - zapowiada w rozmowie z DZIENNIKIEM.
W decyzjach o powrocie odgrywa rolę jeszcze jeden poważny motyw: gdy wyjeżdżali, w Polsce nie było pracy. Teraz oferują ją nawet ogłoszenia w lokalnych gazetach. "Gdy skończyłam grafikę w Lublinie, miałam co najwyżej oferty bezpłatnego stażu. Wróciłam w styczniu, gdy tylko dostałam ofertę pracy jako projektant wnętrz" - mówi DZIENNIKOWI 25-letnia Izabela Kamińska. W Londynie była sklepową. O ponownym wyjeździe na Wyspy nawet nie myśli.