"W obronie suwerenności i integralności terytorialnej Rosji oraz jej sojuszników użyte zostaną siły zbrojne, również prewencyjnie, w tym z wykorzystaniem broni nuklearnej" - oświadczył generał Jurij Bałujewsk, szef sztabu generalnego rosyjskich wojsk.

Skąd te ostre słowa? Moskwa boi się, że po uruchomieniu w Polsce i Czechach amerykańskiej tarczy antyrakietowej Rosja przestanie być postrzegana jako mocarstwo. To jasno wynika ze słów szefa sztabu. "Wiele krajów dąży do hegemonii na szczeblu regionalnym i globalnym" - tłumaczy generał Bałujewski.

Polskie władze od razu zareagowały. Minister obrony narodowej Bogdan Klich powiedział, że "rząd polski nie boi się Rosji". "My się Rosji nie boimy, między innymi dlatego, że rozpoczęliśmy otwarty dialog z tym naszym sąsiadem" - stwierdził Klich. Zdaniem ministra wypowiedź Bałujewskiego ma związek z kampanią przed wyborami prezydenckimi w Rosji.

"Mamy nadzieję, że ta wojenna retoryka w pewnym momencie opadnie, jak opadnie kurz kampanii wyborczej w Rosji. Wtedy będzie wiadomo co było retoryką, a co faktycznym zagrożeniem" - powiedział szef MON.

Wygląda jednak na to, że Rosja jest naprawdę zaniepokojona planami zainstalowania w Polsce amerykańskiej tarczy antyrakietowej. Najlepiej wyraził to dziś wiceszef MSZ Rosji. "W pobliżu rosyjskich granic po raz pierwszy mogą pojawić się siły strategiczne USA. Nie możemy przyjąć argumentów Waszyngtonu, dotyczących rozmieszczenia elementów tarczy antyrakietowej" - jasno stawia sprawę wiceminister Siergiej Kislak.







Reklama