Projekt zmian w ustawie o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie ma być gotowy w drugiej połowie roku. Jak mogłoby to wyglądać w praktyce? Używanie siły wobec dziecka, w sytuacji gdy wystarczy zwykła perswazja, ma być równoznaczne z łamaniem prawa. Minister Fedak tłumaczy to tak: kiedy zakaz bicia dzieci wejdzie w życie, nawet klaps będzie wykroczeniem. "Jest XXI w. i nie ma powodu, żeby 7 mln obywateli było wyjętych spod prawa" - zaznacza Fedak.

Reklama

Dziś kodeks karny przewiduje kary za znęcanie się nad dziećmi. Teraz zabronione mają zostać wszelkie formy przemocy. Elżbieta Radziszewska, która w rządzie odpowiada za walkę z dyskryminacją, podkreśla, że problem nowych przepisów tkwi w szczegółach. "Powiedzmy, że matka z dzieckiem przechodzi przez ulicę. Ono zaczyna się wyrywać i biegnie pod samochód. W emocjach matka daje mu klapsa. Co wtedy? Policjant ma ją zakuć w kajdanki?" - pyta Radziszewska.

Fedak kwituje takie obawy krótko: "Sankcja musi być adekwatna do czynu. Nie można rodzica wsadzać za klapsa do więzienia. To byłby absurd. Tylko że nie chodzi o klapsy, lecz o realną przemoc wobec dzieci".

Jakie będą konsekwencje całkowitego zakazu bicia dzieci? Zdaniem prof. Romana Wieruszewskiego, prawnika Instytutu Nauk Prawnych PAN, już samo sformułowanie takiego przepisu jest ważne. "To będzie silny przekaz dla społeczeństwa, że nie aprobujemy stosowania kar cielesnych, że to sprzeczne z prawem" - tłumaczy. Także Beata Mirska, prezes Stowarzyszenia "Damy radę" twierdzi, że nowe przepisy mogą pomóc. "Teraz patologiczni rodzice często tłumaczą się przed sądem, że wcale nie pobili dziecka: to był tylko klaps, a że dziecko jest kruchej budowy, to połamało kręgosłup. Ustawowy zakaz wszelkiej przemocy będzie straszakiem" - mówi Mirska.

Jednak prawnik Andrzej Rogoyski przypomina, że obecnie obowiązujące prawo przewiduje możliwość stosowania rozmaitych sankcji za bicie dzieci. "Problem polega na tym, że sądy nie wykorzystują ich w pełni" - tłumaczy.

Karolina Lewandowska, pedagog i socjolog z fundacji Dzieci Niczyje, twierdzi, że samo zaostrzenie przepisów nie musi automatycznie spowodować spadku liczby przypadków przemocy. "W Szwecji od czasu wprowadzenia zakazu bicia wskaźnik maltretowania dzieci nie zmalał" - zauważa. I przekonuje, że równolegle konieczne są kampanie edukujące rodziców, jak wychowywać dzieci bez bicia.

Swoją propozycję ograniczenia przemocy wobec dzieci złożyło także PiS. Chce stworzenia komputerowego systemu monitorowania losu dzieci wspólnego dla policji, nauczycieli, lekarzy i pracowników opieki społecznej. "Teraz nie ma przepływu informacji. Dopiero gdy dochodzi do tragedii, okazuje się, że w danej rodzinie już interweniowała policja, dziecko miało kłopoty w szkole czy nie zgłaszało się do przychodni na szczepienia" - argumentuje była minister pracy Joanna Kluzik-Rostkowska (PiS).

Reklama

Rząd jest sceptyczny. "Żaden system informatyczny nie uwrażliwi nas na krzywdę dzieci, a może spowodować więcej szkody, bo zwalnia od natychmiastowej reakcji" - twierdzi Fedak.

p

Jak świat radzi sobie z biciem dzieci przez rodziców

ZAKAZ

Prawo zakazuje stosowania kar cielesnych wobec dzieci m.in. w Szwecji i w całej Skandynawii, Austrii, Włoszech, Holandii, Cyprze oraz w Stanach Zjednoczonych.

Szwecja wprowadziła zakaz jako pierwsza w 1979 r. Szwedzki kodeks rodzinny (art. 1 rozdz. 6) stanowi, że dzieci traktuje się z respektem należnym każdej jednostce. Zakazane jest stosowanie wobec dzieci kar cielesnych i innych poniżających metod wychowawczych. W przypadku bicia dziecka prokuratura wszczyna postępowanie w oparciu o przepisy kodeksu karnego - tak jak wówczas, gdy chodzi o każde inne pobicie.

BRAK ZAKAZU

Prawo nie zakazuje stosowania kar cielesnych wobec dzieci np. w Wielkiej Brytanii, Słowacji, Kanadzie i Francji, a także na Malcie.

Art. 43 kodeksu karnego Kanady stanowi, że każdy nauczyciel, rodzice lub osoba opiekująca się dzieckiem jest usprawiedliwiony, gdy używa siły w celu skorygowania zachowania dziecka, jeżeli siła nie przekracza umiarkowanych granic w danych okolicznościach.