Przedstawiciele fundacji Dzieci Niczyje mają wątpliwości. "Taki przepis może powodować różną interpretację" - ostrzegają. "Chcielibyśmy, żeby w Polsce obowiązywał całkowity zakaz bicia dzieci, trwają nad nim prace" - zapowiadał premier Donald Tusk w maju, po serii makabrycznych doniesień medialnych o skatowanych dzieciach.
I w noweli ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, resort pracy zapisał wyraźnie: „zakazuje się stosowania kar cielesnych, zadawania cierpień psychicznych i innych form poniżania dziecka”. Na takie sformułowanie resort sprawiedliwości postawił jednak weto. Minister Zbigniew Ćwiąkalski argumentował na łamach DZIENNIKA, że gdyby przepis wszedł w życie, małżonkowie zaczęliby donosić na siebie, kto dał dziecku klapsa, by później wykorzystywać to w sprawach rozwodowych. Poskutkowało. Teraz rząd proponuje tylko zakaz "stosowania form karcenia polegających na zadawaniu cierpień fizycznych lub psychicznych, naruszających godność małoletniego".
Czy to wystarczy? "Lepiej byłoby zapisać wprost: <zakazuje się stosowania kar fizycznych>. Bo czy np. klaps to jest cierpienie? Przepis może powodować różną interpretację. Z drugiej strony, jeśli dziecko za karę nie może pójść do kina, to czy ono nie cierpi psychicznie? Zapewne tak to odczuwa, ale nie o to przecież tu chodzi" - mówi nam Maria Keller-Hamela z fundacji Dzieci Niczyje. Wątpliwości ma również Eleonora Zielińska, profesor nauk prawnych z Uniwersytetu Warszawskiego. "Po pierwsze mówi się, że musi być cierpienie, a co to oznacza? Jaka jest definicja? Po drugie ma to być takie cierpienie, które narusza godność. Brak jest jasnego stwierdzenia, że każde bicie narusza godność" - mówi prof. Zielińska.
Zdania są podzielone. Przed kilkoma dniami tzw. wystąpienie generalne do premiera w sprawie przeciwdziałania przemocy wobec dzieci wystosował rzecznik praw dziecka Marek Michalak. Domagał się w nim "wyraźnego zakazu stosowania kar cielesnych wobec dzieci". Czy nowa propozycja satysfakcjonuje rzecznika? "Tak. W ten sposób eliminujemy zwyczaj karcenia fizycznego dzieci" - mówi nam Mirosław Kaczmarek, dyrektor biura rzecznika. Tego samego zdania jest Beata Mirska z fundacji Damy Radę. "Zmiana jest kosmetyczna. To jest wyraźny znak, że nie wolno bić dzieci" - mówi nam Mirska.
Również wiceszef klubu Platformy Obywatelskiej Grzegorz Dolniak przekonuje, że nowa propozycja powinna zadowolić wszystkich, ponieważ zakazuje bicia dzieci w formule, która pozwoli uniknąć dyskusji o przysłowiowych klapsach. "Najważniejsze, że nie gubimy głównej idei, że dzieci bić nie wolno" - mówi Dolniak.
Opozycja jest innego zdania. "Sprawa się rozmywa. Był protest Ministerstwa Sprawiedliwości i zapewne też brak wiary, że całkowity zakaz bicia dzieci zmieni sytuację. W efekcie mamy ukłon w kierunku tej części społeczeństwa, która w rozdawaniu dzieciom klapsów nie widzi niczego złego" - komentuje Joanna Kluzik-Rostkowska. A Katarzyna Piekarska z SLD ostrzega: "Tak naprawdę nie wiadomo, gdzie kończy się klaps, a zaczyna przemoc. Czy wolno ciągnąć dziecko za uszy? Trzepnąć w głowę? Najlepiej byłoby zakazać bicia dzieci wprost" - mówi Piekarska.
Projekt nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie jest już po konsultacjach z innymi resortami. Teraz zajmie się nim komisja prawna Rządowego Centrum Legislacji. Potem Rada Ministrów. Do Sejmu może trafić już pod koniec stycznia.