Nasi żołnierze będą w Czadzie pomagać uchodźcom z sąsiedniego Sudanu, chronić przed miejscowymi przestępcami VIP-ów z ONZ oraz konwoje z pomocą humanitarną. W rejonie ich stacjonowania jest 12 obozów dla uchodźców oraz 30 obozów dla przesiedleńców z sudańskiej prowincji Darfur, gdzie od pięciu lat trwa wojna domowa - pisze DZIENNIK

Reklama

Sudańscy rebelianci zapuszczają się stamtąd na wypady do Czadu. To oni oprócz upału i chorób będą największym zagrożeniem dla Polaków. "Byłem na sześciu misjach. Myślałem, że najgorsza była w Kambodży. Ale to, co zobaczyłem w Czadzie, przekracza wszystko, co można sobie wyobrazić" - opowiada chor. Krzysztof Ochmański.

Na razie w miejscu, gdzie stanie obóz dla 400 Polaków i 115 pracowników ONZ, jest 7-hektarowe pole. Nasi żołnierze muszą wykarczować i obwałować teren, zbudować rurociąg, podłączyć prąd. Będą mieszkać w namiotach. Później, gdy drogą morską zostaną dostarczone materiały budowlane, rozpocznie się instalowanie łączności i budowa kampu.

Już w środę w Iribie na wschodzie Czadu, gdzie stanie polska baza, będzie łącznie 70 Polaków. Kolejne grupy dotrą tam w maju i czerwcu, a największa - w sierpniu. Na żołnierzy czyha wiele niebezpieczeństw. "Głównym problemem może być przystosowanie się do afrykańskiego klimatu. W cieniu jest tam teraz ponad 40 st. C" - mówi ppłk Marek Gryga, który będzie zastępcą dowodcy polskiego kontyngentu.

Reklama

Czad zajmuje czwartą pozycję w rankingu najbiedniejszych państw świata. Ludność głoduje, dziesiątkują ją choroby. Według wojskowych epidemiologów przed ukończeniem piątego roku życia na skutek chorób i niedożywienia umiera tam co piąte dziecko. W Czadzie jest zarejestrowanych zaledwie 37 farmaceutów i 15 stomatologów. To dlatego żołnierzom zaaplikowano przez wyjazdem gigantyczną dawkę szczepionek. "Przeciwko błonicy, tężcowi, wirusowi zapalenia wątroby, żółtej febrze, durowi brzusznemu, wściekliźnie, meningokokom, chorobie Heinego-Medina, kleszczowemu zapaleniu mózgu" - wylicza kpt. Krzyszof Plażuk, który w sierpniu jedzie do Czadu. "Na miejscu codziennie będziemy brali leki przeciwko malarii".

By uniknąć zakażeń, woda ze studni posłuży naszym żołnierzom co najwyżej do kąpieli. Do picia, a nawet do mycia zębów będą używać wody butelkowanej. Polacy mogą mieć też poważne problemy komunikacyjne. W Czadzie obowiązują dwa języki urzędowe: francuski i arabski, jednak miejscowa ludność mówi w 120 różnych dialektach. "Jeśli coś stanie się poza bazą, będziemy musieli sobie jakoś radzić. W razie problemów połączymy się z dowódcami" - mówi Plażuk. "Choć w Czadzie nie ma wojny jak w Afganistanie czy Iraku, sytuacja jest tam nieprzewidywalna. To jest trudny kraj" - dodaje dyrektor generalny MON Jacek Olbrycht.

p

Reklama

Tu życie ludzkie się nie liczy

Izabela Leszczyńska: W Czadzie mówi się po francusku, arabsku oraz w dialektach. Czy Polakom wystarczy pomoc arabskich tłumaczy? Czy dogadają się po angielsku, który sami znają?

O. Tomasz Wołoszyn*: Mieszkańcy Czadu władają wieloma językami. Używają arabskiego, ale ma on naleciałości czadyjskie. Mogą więc pojawić się problemy w komunikacji. Z kolei ludzi mówiących po angielsku w Afryce nie spotkałem. Logiczne więc byłoby, gdyby do polskiego kontyngentu włączono także francuskich tłumaczy.

Co może grozić żołnierzom?

Napady rabunkowe. Ja byłem świadkiem pięciu. Bandyci idą jak hieny. Gdy szukają pieniędzy, potrafią przeszukać samochód do sprężyn, pociąć tapicerkę. Życie ludzkie się nie liczy. Ktoś może otworzyć ogień. Niebezpieczne mogą być też kontakty z miejscowymi dziewczynami. Szerzy się AIDS. Rodziny mogą oskarżyć żołnierza o spłodzenie dziecka i zażądać wiana. Gdy nawet nie jest ojcem, mogą jakieś dziecko znaleźć i pozwać wojaka do sądu. Z sądem on nie wygra. W miastach z kolei trzeba uważać, żeby dziecka nie potrącić. Jeśli do tego dojdzie, lepiej je zabrać i jechać na policję lub do szpitala albo uciekać. Ludność na ulicy może dopuścić się samosądu. Widziałem taką sytuację – kierowcę wywleczono z auta i zabito maczetą.

*Tomasz Wołoszyn, kapucyn, misjonarz, 5 lat spędził w Republice Środkowej Afryki, jeździł do Czadu. Prowadził szkolenie kulturowe dla żołnierzy