Decyzję o przygotowaniu planu ewakuacji podjął szef MSWiA Grzegorz Schetyna. Działaniami na polecenie ministra kierował wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski. To on miał opracować plan transportu chorych i znaleźć dla nich miejsca w szpitalach.
Plan powstał w krytycznym momencie w czwartek, gdy lekarze odmówili podpisania umowy z dyrekcją szpitala.
"Nie było moim celem pokazanie, że jestem twardy wobec lekarzy, kierowałem się wyłącznie troską o pacjenta" - mówi wojewoda Jacek Kozłowski. "Najbardziej obawiałem się nie o transport, ale o to, czy znajdą się miejsca w szpitalach. Ale ku mojemu zaskoczeniu szpitale same zaczęły się zgłaszać, gotowe do przyjęcia pacjentów" - opowiada wojewoda.
Gorączkowe poszukiwanie miejsc trwało między innymi w Warszawie. Włączyła się w nie prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz. Jak zwykle w takiej sytuacji najwięcej pacjentów musiałby przyjąć stołeczny szpital MSWiA. "Chcieli bardzo dużo miejsc, na zasadzie ile możecie, tyle dajcie. Przyjęte jest, że w takich sytuacjach robi się przegląd pacjentów w szpitalu pod kątem wypisania tych, którzy są najmniej chorzy" - mówi zastępca dyrektor szpitala MSWiA Jerzy Sybilski.
Julian Wróbel, szef związku lekarzy protestujących w Radomiu, wątpi w to, że akcja mogła się udać. "Izba przyjmuje ponad 100 chorych dziennie, nie wiem, jak by wyglądał ich transport. Poza tym ile by to kosztowało i kto by za to zapłacił, skoro karetka do Warszawy kosztuje 600-700 zł" - mówi doktor Wróbel, zapewniając, że o przygotowaniach do akcji nie wiedział i nie mogła mieć ona wpływu na powrót lekarzy do pracy.
"Gdy w grę wchodzi zdrowie i życie ludzi, pieniądze musiałyby się znaleźć w budżecie państwa" - odpowiada wojewoda Kozłowski, dodając, że był pewien, że służby mu podległe są w stanie zrealizować plan.