"Wasza sytuacja finansowa nie jest tragiczna. Ja nie wiem, czy ci pacjenci wywożeni dzisiaj z Radomia mają świadomość, że odchodzący od łóżek lekarze są w stanie w tym szpitalu zarobić 10, 12 i 14 tysięcy złotych miesięcznie" - powiedział wiceminister zdrowia podczas konferencji prasowej w Warszawie.

Reklama

Wiceminister wyliczył medykom, że 10 tysięcy złotych zarobku miesięcznego (razem z dyżurami) w jednym miejscu pracy to naprawdę nie jest mało. A dodatkowo większość za nich ma gabinety prywatne i może zarobić jeszcze większe pieniądze. "Dzisiaj koledzy, którzy odeszli od łóżek, to nie jest najgorzej uposażona grupa zawodowa w Polsce" - powiedział Grzegorek.

Według wiceministra, to lekarze sami zlikwidowali swoje miejsce pracy - wczoraj wojewoda zamknął dwa oddziały radomskiego szpitala.

Lekarze z Radomia natychmiast zareagowali na słowa ministra. Zapewniają, że nie chcą podwyżek, bo są zadowoleni z tych pieniędzy, które mają. Chcą tylko przestrzegania ich praw.

Przypomnieli, że Unia Europejska gwarantuje im, że będą pracować 200 godzin miesięcznie. A tymczasem według nich wymaga się od nich, by pracowali ponad ten limit.

Szef NFZ Jacek Paszkiewicz zapowiedział, że w tym roku Fundusz nie podpisze kontraktów z zamkniętymi oddziałami radomskiego szpitala. Dziś z placówki ewakuowano kolejnego pacjenta.