To była akcja niemal jak z filmu. Z policjantami z biura kryminalnego Komendy Głównej Policji skontaktowali się przedstawiciele jednego z największych polskich banków. Przekazali funkcjonariuszom informację, że znaleźli w Internecie serwer, na którym znajduje się podrobiona strona ich firmy.
Kryminalni natychmiast zajęli się tą sprawą. Ustalili, że na podejrzanym serwerze znajduje się jeszcze siedem innych fałszywych witryn polskich banków, a oprócz tego 40 zagranicznych - głównie portugalskich. Policjanci sprawdzili, że serwer znajduje się w Stanach Zjednoczonych i natychmiast zaalarmowali o tym funkcjonariuszy strony amerykańskiej. W zaledwie 30 minut od informacji z banku serwer został zablokowany, a jego zawartość zabezpieczona dla dalszego śledztwa.
"Ustalamy teraz, kto zamieścił na serwerach te strony i czy ktoś padł ich ofiarą" - mówi Karol Jakubowski z biura prasowego KGP.
Według niego, fałszywki praktycznie nie różniły się od prawdziwych stron banków. Miały taką samą kolorystykę i taki sam układ. Od osoby, która na nie weszła, wymagano jednak podania szczegółowych informacji pinów, kodów dostępów, co umożliwiałoby cyberprzestępcom oszustwa.
Policjanci sprawdzają też, w jaki sposób klienci banków mogli wchodzić na fałszywe strony. "Z naszych ustaleń wynika, że cyberprzestępcy często wykorzystują w tym celu maila z informacją o awarii systemu banku i prośbą o zalogowanie się pod podanym adresem" - zaznaczył Jakubowski.
Przypomniał, że osoby serfujące w internecie są narażone także na różnego rodzaju wirusy, które powodują instalowanie na ich komputerach rozmaitych szpiegowskich programów. W ten sposób cyberprzestępcy mogą też zbierać dane.
Przed tego rodzaju niebezpieczeństwami - podkreślają policjanci - można ustrzec się, nie logując na strony banków przez podejrzane maile i nie podając swych szczegółowych danych. Ważne jest, by nie korzystać do łączenia się z bankiem z ogólnodostępnych komputerów, np. w kawiarniach internetowych, i odpowiednio zabezpieczyć przed wirusami swój własny.