"Nigdy nie traktowałem prokuratora Frankowskiego jako swojego osobistego wroga, chociaż stał po drugiej stronie. Prywatnie życzę mu jak najlepiej" - mówi dziennikowi.pl mecenas Piotr Kruszyński, obrońca jednego z oskarżonych żołnierzy. Ale dodaje, że jest "bardzo usatysfakcjonowany" tym, że sąd zdecydował, by zwrócić materiały ze śledztwa do uzupełnienia. "Bo o to dokładnie występowaliśmy" - przypomniał w rozmowie z dziennikiem.pl.

Reklama

Dlaczego prokurator Karol Frankowski został odwołany ze stanowiska? Oficjalnej odpowiedzi na to pytanie na razie nie ma. Wiadomo, że sąd odesłał sporządzony przez niego akt oskarżenia do poprawki. Jak twierdzi TVN24, stało się tak ze względów formalnych. W dokumencie brakuje bowiem załączników, między innymi z adresami oskarżonych. Dziennik.pl dowiedział się nieoficjalnie, że to właśnie przez błędy w akcie - ale nie tylko formalne - prokurator stracił stanowisko.

Siedmiu oskarżonych

Sprawę żołnierzy z Nangar Khel prowadził między innymi Frankowski. Prokuratura oskarżyła siedmiu żołnierzy. Sześciu z nich: chorążego Andrzeja O., plutonowego Tomasza B., kapitana Olgierda C., podporucznika Łukasza B., starszego szeregowego Jacka J. i starszego szeregowego Roberta B. o zabójstwo ludności cywilnej. Wszystkim grozi dożywocie. Siódmego żołnierza - starszego szeregowego Damiana L. - oskarżono o ostrzelanie niebronionego obiektu, za co grozi kara od pięciu do 15 lat pozbawienia wolności, a - w wyjątkowych przypadkach - kara nawet 25 lat.

W Nangar Khel zginęło sześć osób - dwie kobiety i mężczyzna (pan młody przygotowujący się do uroczystości weselnej) oraz troje dzieci (w tym dwoje w wieku od trzech do pięciu lat). Trzy kobiety - w tym jedna w ciąży, która zakończyła się urodzeniem martwego noworodka - zostały trwale okaleczone.

O odwołaniu prokuratora poinformowała "Rzeczpospolita". "Potwierdzam, ale nic więcej nie mam w tej sprawie do powiedzenia" - usłyszała gazeta od Frankowskiego. W rozmowie z dziennikiem.pl rzecznik resortu sprawiedliwości zapewnił, że dymisja nie ma nic wspólnego ze sprawą Nangar Khel. "Chodzi o przekształcenie etatów z wojskowych na cywilne. Jest to pewien proces, który się toczy" - stwierdził enigmatycznie Grzegorz Żurawski.

Są dowody na niewinność Polaków?

Reklama

Obrona zarzuca prokuraturze, że nie wykorzystała wszystkich dowodów w sprawie tragicznej akcji w Nangar Khel. Były dowódca GROM generał Sławomir Petelicki mówi na przykład o amerykańskim raporcie z podsłuchu talibów pod Nangar Khel, dowodzącym niewinności polskich żołnierzy.

"Jeden z talibów melduje, że jego pozycja na wzgórzu jest właśnie ostrzeliwana z odległości około 600 metrów" - twierdzi Petelicki. "To była pierwsza salwa moździerza polskich żołnierzy. To jest dowód na to, że Polacy ostrzeliwali talibów, a nie afgańską wioskę" - dodaje.

W zapisie podsłuchów są także meldunki talibów z ataku na amerykański patrol, a potem ostrzelania śmigłowca, który ratował rannych Afgańczyków z Nangar Khel - donosi gazeta.pl.

Innego zdania jest wojskowa prokuratura. Zastępca szefa naczelnej prokuratury wojskowej generał Zbigniew Woźniak mówił wczoraj, że śledczy otrzymali wszystkie istniejące dokumenty na temat akcji pod Nangar Khel od służb kontrwywiadu wojskowego, a takiego raportu tam nie było.