Dowódca drugiej części patrolu Artur P. odmówił wykonania zmienionego rozkazu, gdy po sprawdzeniu współrzędnych nowym celem okazały się dwie wioski - Nangar Khel i Konatay.
Część żołnierzy, według prokuratury, nie przejęła się śmiercią cywili. Tak mieli potem komentować: "Wreszcie otworzył mi się licznik (zabitych)", "Nic się nie stało, bo to byli szuszfole (pogardliwie o miejscowej ludności)".
Prokurator Karol Frankowski, autor aktu oskarżenia, nie ma wątpliwości: żołnierze mieli strzelać do cywilnych zabudowań, choć ze strony Afgańczyków nic im nie groziło. Dlatego postawił im oraz ich dowódcom zarzuty łamania konwencji międzynarodowych.
Sześciu żołnierzom przedstawiono zarzuty zabójstwa ludności cywilnej, za co grozi dożywocie. Jeden ma zarzut ostrzelania niebronionego obiektu cywilnego, za co może trafić do więzienia na 25 lat.
Obrońcy żołnierzy odrzucają wersję prokuratury.