W ćwiczeniach bierze ponad 40 komandosów obu armii. Amerykanie z 352D Special Operations Group stacjonującej w brytyjskiej bazie RAF w Mildenhall przylecieli samolotami transportowymi C-130 Hercules, które też wezmą udział w ćwiczeniach. "Specjalsi" będą ćwiczyć skoki z wysokiego pułapu z otwarciem spadochronu bardzo nisko, czyli tzw. HALO, co jest jest akronimem od angielskiego skrótu High Altitude-Low Opening.
Skok taki polega na tym, że samolot leci na wysokości kilku kilometrów, jest praktycznie niezauważalny dla obserwatora z ziemi. Skoczkowie skaczą i spadają w dół z ogromną prędkością, w rozrzedzonym na wysokości powietrzu oddychają z małych butli tlenowych. Dopiero na małej wysokości otwierają spadochron i niemal od razu potem ladują na ziemi.
Skok HALO pozwala żołnierzom opaść błyskawicznie w pobliże celu i przez krótką tylko chwilę ryzykować zauważenie przez przeciwnika dużej czaszy spadochronu.
Innym rodzajem skoków, jaki komandosi wypróbują w Powidzu, jest skok z małej wysokości - kiedy samolot leci bardzo nisko nad ziemią, a skoczek wyskakuje z samolotu z już częściowo rozwiniętym spadochronem, bo inaczej czasza nie zdążyłaby się rozwinąć.
Jak nisko leci samolot? "Pamiętam pierwszy taki skok. Trzymałem pod ręką już rozwinięty, przygotowany spadochron i za chwilę miałem skoczyć" - opowiada jeden z byłych żołnierzy polskiej jednostki GROM. "I wtedy zobaczyłem, że na polu, na które skaczemy, jest jakiś człowiek, który się na nas gapi. Nagle dotarło do mnie, że ja widzę, że ten facet ma wąsy. I wtedy zrozumiałem, jak nisko jesteśmy" - dodaje były GROM-owiec.