>>>Przeczytaj o procesie w sprawie śmierci policjantów
Robert Zieliński: Sąd ogłosił wyrok: rok więzienia, ale w zawieszeniu dla Tomasza Serafina i Władysława Płońskiego. Czy uważa Pani, że to sprawiedliwa decyzja?
Justyna Twardo*: To i tak naszego życia już nie zmieni. A jest ono koszmarem. Właśnie zbliżają się najważniejsze w roku święta, dla większości szczęśliwy czas. My, siedząc przy wigilijnym stole, będziemy czuć pustkę. Męża i ojca żaden wyrok, choćby najsurowszy, nam nie zwróci.
Czy po wypadku odczuła Pani materialną pomoc policji, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych?
Tak. Stale pomaga nam również Fundacja dla Wdów i Sierot po Poległych Policjantach. Ale tego nie da się porównać z sytuacją, gdyby Tomasz nadal żył. Ja, choć poszłam na studia i je ukończyłam, nie jestem w stanie pójść do pracy. Nie mogę funkcjonować bez pomocy psychologa. Moje życie polega na opiece nad dzieckiem. Tylko tyle mi zostało...
Czyli nie będzie się Pani, jako oskarżyciel posiłkowy, odwoływać od wyroku?
Nie, to nic nie zmieni. Choć uważam, że sąd mógłby zdecydować, że aby naprawić swoje szkody, obaj muszą np. płacić za naukę jakiegoś dziecka. My nie uzyskaliśmy od nich żadnej pomocy. Ale nie będę się odwoływać od wyroku. Od dwóch lat żyję z bólem i tak już pozostanie.
* Justyna Twardo, żona st. posterunkowego Tomasza Twardo, który zginął w wypadku samochodowym, po tym jak odwiózł dyrektora departamentu bezpieczeństwa publicznego MSWiA.