W ten sposób swoją pozycję wykorzystują nie tylko mężczyźni, ale coraz częściej również kobiety. Zdarza się, że z inicjatywą wychodzą także sami podwładni, którzy traktują taką "usługę" jako inwestycję w swoją karierę zawodową.

Badania były zakrojone na wielką skalę. Naukowcy przepytali pracowników z 37 korporacji w dużych polskich miastach o to, czy w ich firmie wykorzystuje się kontakty seksualne do osiągania korzyści zawodowych. Tak - odpowiedziała jedna trzecia ankietowanych. Po głębszej analizie wywiadów okazało się, że w każdej firmie jest co najmniej jedna osoba, która zna w swoim otoczeniu przypadek awansu przez łóżko. Z ofertą seksualną w pracy osobiście spotkało się 12 proc. ankietowanych kobiet. Trzy czwarte propozycji pochodziło od przełożonych.

Reklama

"Zjawisko seksu za pracę jest poważnym, choć bagatelizowanym problemem społecznym. Seks stał się narzędziem do uzyskania korzyści zawodowych. Ja nazywam to prostytucją sponsoringową" - mówi autor badań prof. Mariusz Jędrzejko. Najwięcej takich przypadków jest w instytucjach finansowych, agencjach reklamowych i firmach związanych z mediami.

Seks za pracę ma wiele twarzy. Od molestowania, gdy przełożony wymusza na pracowniku kontakty seksualne, grożąc wyrzuceniem z pracy, po sponsoring zawodowy, gdy strony godzą się na taki układ w zamian za awans, premię czy intratne szkolenia. Tak było właśnie w przypadku 27-letniej Teresy, eksperta w zespole kluczowych klientów, w korporacji finansowej. Szef powiedział jej wprost: wspólny weekend w Wiśle i dostanie podwyżkę. Później zaproponował jeszcze tydzień w Egipcie. "On chciał mnie zaliczyć, podobnie jak trzy inne koleżanki z firmy. To był typ napalonego szczeniaka, któremu forsa uderzyła do głowy" - mówi Teresa.

Swoją pozycję zawodową wykorzystują głównie mężczyźni (92 proc.) i najczęściej w dwóch grupach wiekowych: 30 - 35 lat i 45 - 55 lat. Większość z nich jest żonata, ma dzieci. Różni ich głównie strategia działania. Młodsi napawają się nowo zdobytą władzą i seks traktują jak sport. Starsi w wyrafinowany sposób wykorzystują swoją pozycję do nawiązania romansu.

"Miłe słowa, kwiaty, kolacja. Dopiero przy piątym spotkaniu zaproponował wspólny wyjazd na konferencję. Szef zawsze zachowywał klasę" - przyznaje 29-letnia Katarzyna, kierownik działu marketingu instytucji finansowo-bankowej. Romans trwał prawie dwa lata. Katarzyna dostała w tym czasie awans i to dwukrotnie. Nie ma wyrzutów sumienia. "Nie rozpatruję tego w kategoriach moralnych. Tak jest zbudowany świat" - podsumowuje.

Coraz częściej oferty seksualne składają szefom sami podwładni. "Głównie młodzi, z małych miejscowości. Ciężko pracowali na studiach, a praca w korporacji to jak złapanie Pana Boga za nogi" - mówi prof. Jędrzejko. Psychoterapeutka Luba Szawdyn potwierdza, że coraz częściej spotyka się z takimi przypadkami. "Wiele moich pacjentek przyznaje, że w karierze pomogły im bliskie kontakty z przełożonymi. Nie potępiają takich zachowań, jednak często nie mogą sobie do końca poradzić z taką sytuacją" - ciągnie Szawdyn. I dodaje, że kiedyś tak się działo w środowiskach artystycznych, np. filmowych, a teraz nawet w piekarni się awansuje za seks.

Reklama

Z badań wynika również, że 8 proc. kobiet zatrudnionych w korporacjach wykorzystuje swoją pozycję zawodową do osiągania korzyści seksualnych. Robią tak głównie 40-, 50-letnie panie, które gustują w młodszych mężczyznach. "W naszej firmie to niemal normalne, że jak przychodzi młody <bandera>, czyli nowy przystojny pracownik, to któryś idzie na celownik szefowej" - opowiadał naukowcom 34-letni Karol, pracownik firmy usługowej. Szefowa ma 47 lat, podwładni nazywają ją "ryczącą czterdziestką".

31 proc. mężczyzn i 18 proc. kobiet nie potępia tego zjawiska. Potępia je natomiast etyk Jacek Hołówka: "Romanse biurowe to praktyka kompromitująca firmę. Jeżeli młoda i atrakcyjna osoba dostaje awans za usługi seksualne, to z konieczności jakaś inna, więcej od siebie wymagająca, nie dostaje nic. Zostanie zepchnięta na boczny tor, bo nie była zalotna, usłużna i chętna. To najbardziej szkodliwa i nieprofesjonalna praktyka obok jawnej korupcji. Miejsce pracy stopniowo zamienia się powoli w dom schadzek i dyskotekę".

p

Dzięki samej pracy daleko bym nie zaszła

Gdy zaczynałam pracę jako sekretarka w dużej korporacji, podczas firmowych pogaduszek usłyszałam historię jednej z sekretarek, która dostała lepsze stanowisko właśnie dlatego, że przespała się z dyrektorem. Wydało mi się to wysoce niemoralne i nawet pomyślałam: ale zdzira. Ale czas mijał, a ja nie rozwijałam się w tej firmie.

Wiedziałam, że sprawdziłabym się na wyższym stanowisku, ale szybko zrozumiałam, że samą pracą tam nie dojdę. Wtedy po raz pierwszy pomyślałam, że dzięki łóżku znajdę protektora. Powiedziałam sobie: dziewczyno, potraktuj to na zimno, jako inwestycję w przyszłość. oczywiście bałam się, że prześpimy się, a on potem mnie zwolni, albo że wyrzuci mnie dyscyplinarnie, jeśli zacznę go kokietować. Bałam się też, że inni się dowiedzą.

Mój szef na szczęście był atrakcyjnym i zadbanym facetem w średnim wieku, a ja czułam, że mu się podobam. Zaczęłam dawać sygnały, że jestem nim zainteresowana, a równocześnie wspominałam, że mam ambicje i chciałabym się rozwijać. Kiedyś w żartach powiedziałam nawet: panie dyrektorze, zrobię naprawdę wieeeeele za awans. On obiecał, że popyta kolegę w innym departamencie. Na firmowym wyjeździe integracyjnym doszło między nami do pierwszego zbliżenia. Wiedziałam, że trzeba kuć żelazo póki gorące. Powiedziałam szefowi, że trudno nam będzie razem pracować i przypomniałam, że obiecał spytać kolegów o pracę dla mnie. Bardzo szybko dostałam stanowisko menedżera w innym departamencie.

Przyjaciółka, której opowiedziałam o wszystkim, pytała, czy nie czuję do siebie żadnego niesmaku? Mówiłam, że nie. Bardzo długo tłumiłam te uczucia. Powaga tego, co zrobiłam, zaczęła do mnie docierać dopiero niedawno. Teraz, kiedy mój obecny przełożony zaczął robić dwuznaczne uwagi - że ładnie wyglądam, że mój chłopak jest szczęściarzem, że może poszlibyśmy na drinka. Panicznie boję się, że o wszystkim wie. Boję się, że może mnie zacząć szantażować, że stracę pracę, jak się nie zgodzę.

*Dorota ma 29 lat pracuje w dużej międzynarodowej korporacji finansowej w Warszawie