W produkcję filmu zaangażowanych jest kilka krajów. "Złote jabłko", czyli historyczny filmowy obraz o bitwie pod Wiedniem we wrześniu 1683 roku, na pewno będą finansować austriacka telewizja publiczna ORF oraz producenci z Niemiec i Turcji. W zeszłym roku gotowość współfinansowania projektu zadeklarowała TVP pod wodzą Andrzej Urbańskiego.

Reklama

Co więcej, 2,5 mln euro wyłożone z kasy TVP i 2 mln euro, jakie obiecał dołożyć do budżetu Polski instytut Sztuki Filmowej, przekonały stronę austriacką, żeby zmienić scenariusz.

"W pierwszej jego wersji wątek polski został praktycznie całkowicie pominięty. Osoba Jana III Sobieskiego i kluczowej roli polskiego wojska była pobocznym wątkiem w scenariuszu" - przyznaje Krzysztof Grabowski, współproducent filmu. "Dopiero po deklaracjach ze strony polskiej udało się go zmienić. Polski król stał się jedną z głównych postaci, zaplanowano też, że część zdjęć będzie kręcona w Krakowie i stołecznym Wilanowie" - dodaje.

"To przecież polski król dowodził niemal 70-tys. sojuszniczą armią złożoną z Polaków, Niemców, Austriaków i Sasów. Naszych wojsk było tam ponad 20 tys. Zdaniem historyków to właśnie one odegrały kluczową rolę w bitwie pod Wiedniem" - mówi DZIENNIKOWI wybitny znawca historii odsieczy wiedeńskiej prof. Jan Wimmer. "Podważanie tego, to fałszowanie prawdy historycznej" - dodaje.

W filmie mieli się pojawić polscy aktorzy. Ale teraz okazuje się, że udział TVP w projekcie zawisł na włosku. Za dwa tygodnie na biurka urzędników unijnych mają trafić listy intencyjne wszystkich współproducentów - inaczej produkcja nie dostanie dotacji z UE.

O pieniądze z Unii ostro walczyli Austriacy, budżet filmu jest niebagatelny - około 20 mln euro. Ale odzewu ze strony polskiej telewizji nie ma. "Jak mam w tak krótkim czasie przekonać nowego prezesa do udziału w projekcie, skoro on, zdaje się, nie ma o nim zielonego pojęcia" - żali się Grabowski.

Telewizja lakonicznie odpowiedziała nam tylko, że wiążących rozstrzygnięć należy oczekiwać w ciągu jednego - dwóch tygodni. Tymczasem jeśli TVP nie wyłoży pieniędzy, Autriacy mogą chcieć podjąć decyzję o powrocie do pierwotnego pomysłu na scenariusz.

Reklama

Zamiast polskiej szlachcianki, która zakochuje się w austriackim żołnierzu, w filmie wystąpi więc Włoszka. A rola polskiej husarii pod wodzą Sobieskiego zostanie zmarginalizowana.

"Mam nadzieję, że nowe władze TVP na to nie pozwolą" - mówi Grabowski. Czasu zostało niewiele. Zdjęcia mają ruszyć w wakacje albo wczesną jesienią.

Wedle wstępnych przymiarek polskiego króla miałby zagrać Gerard Depardieu, a w postać polskiej szlachcianki wcielić mogłaby się Alicja Bachleda-Curuś. Filmowe połączenie historycznego obrazu z melodramatem reżyserować ma Robert Dornhelm, który nakręcił w 2007 r. miniserial "Wojna i pokój", współfinansowany przez Polsat. Autorem scenariusza jest Klaus Lintschinger.

p

JAROMIR KAMIŃSKI: Bitwa pod Wiedniem - dla Polaków to wielki tryumf oręża, ostatni przed rozbiorami. A dla Turków? Dzień wstydliwej porażki?
HALIL INALCIK: Nie, to bardzo ważny moment w naszej historii. Punkt zwrotny - koniec złotej ery i początek upadku Imperium Osmańskiego. Cała tamta wojna z lat 1683-1699 roku odcisnęła się na Turcji mocnym piętnem. Ale i dla Polaków też bitwa pod Wiedniem wiele dobrego nie przyniosła.

To znaczy?
Sobieski zapowiadał marsz na Stambuł, a w kilka lat po odsieczy wiedeńskiej nie był w stanie obronić własnego terytorium przed najazdami Tatarów z Krymu. To była ostatnia w historii wojna polsko-turecka, z której Polacy nie wyciągnęli jednak wiele zysków.

No, ale to my ją wygraliśmy. A konkretnie - Jan III Sobieski.
Polacy odegrali rozstrzygającą rolę pod Wiedniem. Sobieski brał udział w naradach dowództwa na górze Kahlenberg, gdzie deliberowano jak pokonać oblegających miasto. To on był współautorem planu przełamania oblężenia. Z kolei szarża polskich husarzy była decydującym punktem w samej bitwie.

Właśnie powstaje film o bitwie pod Wiedniem. Produkowany przez Austriaków film ma całkowicie pominąć wysiłek Polaków i króla Sobieskiego w bitwie i skupić się na udziale wojsk cesarskich i państw niemieckich. Czy uważa Pan takie podejście za właściwe?
Nie, oczywiście nie. Austriacy i Niemcy odegrali ważną rolę, ale to Polacy wykonali przełomowy atak który zadecydował o losach bitwy. Bez manewru Sobieskiego nie byłoby tego zwycięstwa. Napisałem o tej bitwie książkę, więc wiem co mówię. I chętnie obejrzałbym dobrze nakręcony film o bitwie wiedeńskiej.

My, Turcy po tamtej wojnie zawsze później broniliśmy polskiej sprawy, szanowaliśmy wasz kraj. Nigdy nie uznaliśmy rozbiorów. Gdy sie rozpoczynały byliśmy przeciw akcjom Habsburgów i Rosji przeciw waszemu krajowi - tych samych Habsburgów którym pod Wiedniem pomógł Sobieski.

Halil Inalcik - jeden z najwybitniejszych badaczy historii Imperium Osmańskiego, członek Tureckiej Akademii Nauk