Sierżant Tomasz Lubiński twierdzi, że ścigał w swojej nieoznakowanej skodzie octavii z wideo–rejestratorem auto, które przekroczyło dozwoloną prędkość.
"Może to brzmi jak żart, ale zostałem ukarany grzywną za przekraczanie prędkości. W 2007 roku były u nas dwa takie przypadki, koledzy zapłacili po 400 złotych. Ja się nie zamierzam poddawać” – opowiada sierżant Lubiński dziennikarzom Miesięcznika Policja 997, która publikuje jego historię.
Sprawa brzmi groteskowo, gdyż obowiązkiem policjantów prowadzących radiowozy z wideo–rejestratorami jest dokumentowanie wykroczeń piratów drogowych. Dlatego muszą przez jakiś czas "śledzić" auto pirata, często również przekraczając dozwoloną prędkość.
Z wersją policjanta nie zgadzają się jego przełożeni, którzy wszczęli nawet postępowanie dyscyplinarne. Według nich sierżant bezpodstawnie przekraczał prędkość – i nie miało to związku z prowadzonym przez niego pościgiem. "Sierżant odwołał się od tej decyzji. Aby zapewnić bezstronne rozpatrzenie sprawy, skierowaliśmy ją do komendy policji w Inowrocławiu” – mówi DZIENNIKOWI podkomisarz Monika Chlebicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.
Wśród kar dyscyplinarnych, które grożą pechowemu policjantowi znajdują się między innymi: nagana oraz przeniesienie na niższe stanowisko.