Na portalu Bliziutko.pl można poznać ludzi, którzy mieszkają albo pracują w sąsiedztwie. ”Idea była taka, żeby połączyć świat online i rzeczywisty. Internet ma stymulować ludzi do poznania” - mówi Katarzyna Kiedos, rzeczniczka grupy Gadu-Gadu, właściciela portalu. Podobną funkcję pełnią fora sąsiedzkie na innych popularnych serwisach społecznościowych. Ludzie, którzy spotykają się codziennie w windzie czy na klatce schodowej, ale nie nawiązują ze sobą kontaktów, zapoznają się chętnie właśnie na nich. ”Zapisałam się na grono zrzeszające osoby z mojego osiedla, żeby zorientować się, co ciekawego dzieje się w mojej okolicy[ - mówi 22-letnia Dorota, mieszkanka blokowiska na warszawskich Kabatach.

Reklama

Jej motywacja nie dziwi, w wielkomiejskich blokach wielu sąsiadów nie mówi sobie nawet „dzień dobry”. Dlaczego jednak chcą poznawać się w sieci? ”Z tego, co zauważyłam, wiele osób zapisuje się na takie fora z ciekawości” - mówi Dorota. ”Chcą sprawdzić, kim są ich sąsiedzi, dowiedzieć się czegoś o dzielnicy” - dodaje. Przyznaje, że to samo mogliby zrobić, rozmawiając z ludźmi osobiście, w końcu wielu z nich znają z widzenia. ”Jednak zaczepienie kogoś na ulicy i rozpoczęcie rozmowy słowami: ”Cześć, jestem twoim sąsiadem, może się poznamy?”, jest dla nich niewyobrażalne. O wiele łatwiej jest poznać kogoś w sytuacji, która temu sprzyja, na przykład na stworzonym specjalnie w tym celu forum” - mówi Dorota.

Zdaniem psychologa społecznego Piotra Sokołowskiego z warszawskiej Wyższej Szkoły Psychologii Społecznej nawiązanie bezpośrednich relacji uniemożliwia kultura, w której żyjemy.
”Zagadywanie niezaprzyjaźnionego sąsiada, a już szczególnie zaproszenie go do domu w czasach, gdy media wciąż powtarzają informacje o napadach, rabunkach czy morderstwach od razu wyda się podejrzane. Do prowadzenia pogaduszek portal jest bezpieczniejszy” - podkreśla.

Sokołowski dostrzega jeszcze jedno obecne w naszej kulturze zjawisko - niechęć do wchodzenia w relacje z ludźmi bez pretekstu. A uczestnictwo we wspólnym forum czy portalu tematycznym jest doskonałym pretekstem do nawiązania kontaktów. ”Potrzeba afiliacji jest jedną z największych ludzkich potrzeb” - mówi Sokołowski. ”Internet sprawił, że została zaspokojona. Stworzył most pomiędzy zwykłą wymianą pozdrowień, a głębszą, zobowiązującą znajomością, której wielu z nas woli unikać. Można powiedzieć, że pomógł ludziom odzyskać więzi”.

Reklama

KATARZYNA SKRZYDŁOWSKA-KALUKIN: Dlaczego sąsiedzi chcą poznawać się przez internet, skoro mogliby to zrobić osobiście, choćby w windzie?
ROCH SULIMA*:
To sprawa pokoleniowa. Internet prowadzi do tego, że mamy dwie równoległe społeczności - jedna to wspólnota sąsiedzkiej rozmowy, którą wyróżniają wspólne pogaduszki podczas zakupów w osiedlowym sklepie czy przy piaskownicy, gdzie chodzi się z dziećmi lub wnukami. Druga to wspólnota sieci: użytkownicy internetu nauczyli się w pewien sposób unikać bezpośrednich kontaktów, nawet z najbliższymi sąsiadami. Ten typ samotności wytworzyło obcowanie z mediami. Można go przełamać tylko kontaktując się przez sieć. Młode pokolenie wręcz zagubiło wzory kontaktów bezpośrednich.

Jednak ta wspólnota sieci po zapoznaniu się na portalu później spotyka się osobiście.
Tak, ale to jest społeczność inscenizowana. Spotkania ludzi, którzy wcześniej poznali się w internecie, to konstruowanie wspólnoty. A spoiwem, wyróżnikiem tej wspólnoty jest uczestnictwo w sieci. Ci ludzie tworzą jakby drugi świat, nadbudowany nad światem w sieci.

A więc jednak potrzebują bezpośrednich kontaktów.
Oni nie uczestniczyli w normalnym kontakcie sąsiedzkim, zostali z tego okradzeni. Potrzebują narzędzia, jak na ironię tego samego, które ich z tego kontaktu wydziedziczyło. Tak więc media wykorzeniają, ale i zakorzeniają.

*prof. Roch Sulima jest antropologiem kultury