40-letni Adam, zajmujący się transportem, chce kupić 2-, 3-pokojowe mieszkanie w Warszawie. Zanim jeszcze zaczął poszukiwania, zrobił wywiad wśród znajomych. Okazało się, że kolega z pracy również rozgląda się za jakimś lokalem. "Postanowiliśmy zatem razem pójść do dewelopera. Liczymy na wynegocjowanie dwa razy większego rabatu, niż gdybyśmy kupowali mieszkania osobno" - mówi. To jeden ze sposobów na to, aby wycisnąć jak najwięcej z dewelopera.
>>>Gigantyczne obniżki na rynku mieszkań
Jak sprawdził DZIENNIK, pole do negocjacji jest ogromne. Przy kupnie jednego mieszkania można zbić cenę o kilkanaście procent. Przy dwóch czy trzech lokalach możliwość targowania jest jeszcze większa.
Znalezienie znajomego, któremu będą odpowiadać podobne kryteria, jest jednak dość trudne. Dlatego klienci mają też inne pomysły na deweloperów. "Wystawiają np. swoich znajomych, którzy udają zainteresowanie ofertą, ale za cenę o wiele niższą. Wszystko po to, by sprzedawca zgodził się na kwotę, którą zaproponuje prawdziwy klient" - mówi specjalista ds. nieruchomości Home Broker Aleksandra Szarek.
>>>Przeczytaj, jak negocjować z deweloperem
Sposobów na otwarcie furtki do własnego M klienci szukają też u rodziny. Aby zwiększyć swoją zdolność kredytową, do kredytu dołączani są rodzice czy ciotki i wujkowie. Rodzina jest też bardzo pomocna w zdobyciu wkładu własnego.
Cenę chcą też zbić osoby, które szukają mieszkania pod inwestycję. "Biorą większe kredyty i zamiast jednego większego kupują dwa mniejsze mieszkania, bo dzięki temu każde z nich kosztuje mniej, a do tego dostają zwykle garaż czy taras gratis" - mówi doradca finansowy jednej z warszawskich firm. "Klienci liczą, że za kilkanaście miesięcy, kiedy frank stanieje, a ceny mieszkań pójdą w górę, dobrze na tym zarobią. Do tego momentu chcą je wynajmować" - dodaje.