Proces 84-letniej kobiety rozpocznie się 20 marca. Wymiar sprawiedliwości traktuje jej sprawę poważnie - emerytce zapewniono biegłego sądowego oraz obrońcę z urzędu. Kobietę wysłano też na badanie psychiatryczne. A w razie niestawienia zagrożono, że "zostanie zarządzone przymusowe doprowadzenie przez policję".

Reklama

Czy za kradzież batonika albo kajzerki można trafić przed oblicze sądu? Tak. W dodatku takie przypadki już się zdarzały. W 2003 r. 67-letnia emerytka odpowiadała za kradzież batonika o wartości 69 groszy.

>>> Emerytka wygrała z elektrownią

Wszystko dlatego, że kodeks wykroczeń nie przewiduje dolnej wartości szkody, od której wymiar sprawiedliwości może zająć się sprawą. To od sędziego zależy, czy społeczną szkodliwość czynu uzna za wystarczającą do wszczęcia postępowania.

"Przekroczyliśmy granice absurdu" - przyznaje w "Dzienniku Polskim" Rafał Lisak, sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie. I dodaje, że to będzie sprawa, w której sąd za banalną sprawę będzie się starał osądzić staruszkę z demencją, która podczas dwugodzinnego oczekiwania w sklepie na przyjazd policji nie potrafiła sobie przypomnieć, jak się nazywa. Gazeta wyliczyła, że koszty sądowe, które obciążą kobietę, wyniosą ponad tysiąc złotych. "Nikt nie liczy kosztów emocjonalnych, które ponosi starsza pani i jej rodzina" - zauważa "Dziennik Polski".

>>> 73-latka napadła na pocztę

"Trudno czynić zarzut ekspedientce, że zgłosiła kradzież, ale z drugiej strony, widząc 84-letnią kobietę i znikomą wartość szkody, można się zastanawiać, czy nie przesadzono. Kiedy bowiem następuje zgłoszenie, to postępowanie toczy się już niemal automatycznie. Trudno tę machinę zatrzymać" - zauważa Bartosz Kosmala, prezes Krakowskiego Klubu Federacji Konsumentów.

>>> Wielka kariera 83-letniej złodziejki