- "To kamień milowy w historii ochrony naszych ulubionych ptaków - cieszy się Tim Groser, nowozelandzki minister ochrony środowiska. W sezonie letnim, kończącym się właśnie na półkuli południowej, przyszło na świat aż 14 piskląt kakapo. Ostatnia szóstka wykluła się na wyspie Codfish przy południowym wybrzeżu Nowej Zelandii. Codfish to jedna z dwóch wysp tego kraju, na których nie występują zwierzęta drapieżne, dlatego właśnie tam udało się odnowić papuzią populację. Kakapo przestały wymierać, a ich liczba po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat przekroczyła setkę. Dzięki skutecznej ochronie jest ich dziś dwa razy więcej niż zaledwie dziesięć lat temu.
Kakapo to największe papugi na świecie: wagą dochodzą do 3 kg, długością do 64 cm. Nie umieją latać, budują swoje gniazda na ziemi, są więc łatwym łupem, zarówno dla zwierząt, jak i dla ludzi. Gdy pierwsi biali osadnicy wprowadzili do ich bezpiecznego środowiska psy i koty, populacja ptaków zaczęła gwałtownie spadać. Kakapu nie potrafią się chronić, przestraszone truchleją i przez jakiś czas pozostają nieruchome. "W świetle księżyca można je złapać, potrząsając po prostu drzewem lub krzakiem. Spadają na ziemię jak jabłka" - pisał pod koniec XIX w. jeden z pierwszych osadników.
Zdaniem Deirdre Vercoe, szefowej rządowego programu ochrony kakapo, odrodzenie papug powiązane jest z urodzajem na ich ulubione pożywienie: choć owoce drzewa rimu pojawiają się bardzo nieregularnie, jednak tego lata niespodziewanie obrodziły. Niechętnie rozmnażające się kakapo poczuły się więc bezpieczne i wreszcie złożyły jaja.
W czasie poprzednich, mniej urodzajnych sezonów, strażnicy rezerwatów próbowali zachęcić kakapo do rozmnażania się, rozsypując zamrożone owoce rimu wokół ich gniazd, a nawet rozwieszając je na drzewach. Z natury nieufne papugi nie dały się jednak przechytrzyć i czekały na autentycznie lepsze czasy.