Mało kto zdaje sobie jednak sprawę, że z nowej ustawy skorzysta zaledwie kilka procent dłużników. Ogromna większość zadłużonych pozostanie ze swoimi długami do końca życia.Jaki jest portret polskiego dłużnika - opowiada Kamil Basaj, prawnik i właściciel firmy, która pomaga Polakom w oddłużaniu.
Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin: Jaki jest polski dłużnik?
Kamil Basaj*: Jest kilka typów. Jeden to taki, który zadłużył się na wygórowaną konsumpcję. Wziął kredyty gotówkowe, z których nie zbudował majątku, niczego oprócz zadłużenia. Pieniądze wydał i to na nic ważnego. Taki dłużnik przestaje kontrolować swoje zadłużenie, przestaje je spłacać, a ono narasta. W końcu zaczyna przyzwyczajać się do tego, że ma długi, że przychodzi komornik. Dostosowuje do tego swoje życie. Nie wstydzi się, raczej czuje się pokrzywdzony przez bank. Mówi: wziąłem kredyty, bo wszyscy chcieli mi je dawać. A teraz nauczył się profesjonalnie unikać odpowiedzialności. Wyprzedaje majątek, przepisuje na rodzinę, nie korzysta z żadnych produktów bankowych, żeby komornik nie miał z czego ściągać pieniędzy.
Na co najczęściej bierze kredyty?
Emeryci pożyczają dla swoich dzieci, którym banki nie chcą już dawać kredytów. Dzieci początkowo spłacają raty, ale potem przestają. Rodzice nie są w stanie skłonić ich do płacenia ani spłacać sami. To jednak ludzie etyczni, którym źle się żyje z długami. Kolejna grupa to pokolenie 50-latków, naiwnych, niewykształconych, z małych miejscowości. Rozkręcili interesy, które nie wyszły, bo nie miały prawa wyjść, wdali się w piramidy finansowe, które oczywiście nie wypaliły. To dłużnicy przedsiębiorczy, ale lekkomyślni, żyjący w oderwaniu od rzeczywistości ekonomicznej. Ci ludzie bardziej ufają wirtualnym biznesmenom, którzy zapraszają ich do piramidy finansowej, niż lokatom bankowym. Bo banki to złodzieje. I kolejna grupa to 40-latki, którzy mają ogromne parcie na zamożność. Kupują nowego mercedesa na kredyt, choć wystarczyłby im skromniejszy używany samochód. Ledwo ich stać na spłatę rat za mercedesa, a tu dochodzi jakaś kosztowna naprawa. Więc znowu biorą kredyt. Żyją ponad stan. Zadłużają się na prywatną szkołę dla dzieci, na wielki dom. Tego typu ludzie są często zadłużeni nie tylko w bankach, ale też u rodziny, a w skrajnych przypadkach u prywatnych pożyczkodawców, czyli lichwiarzy.
Czy dłużnik to zawsze człowiek nieodpowiedzialny i lekkomyślny?
Nie. To także ludzie z klasy średniej, którzy zadłużyli się na dom czy mieszkanie i samochód, ale nadszedł kryzys, frank zdrożał, a oni stracili pracę. Albo zachorowali i nie mogą spłacać rat. O nich nie można powiedzieć, że zadłużyli się na własne życzenie. W przeciwieństwie do poprzedniej grupy, tej lekkomyślnej, ci ludzie nie oswajają się z długiem, są zdeterminowani, by go spłacić. Zgłaszają się do nas i chcą negocjować z bankiem. Są też ludzie, którzy popadli w długi na własne życzenie, ale czuli, że nie mają innego wyjścia. Na przykład tacy, którzy wzięli kredyty na leczenie dzieci.
Dlaczego nie skorzystali z publicznej służby zdrowia?
NFZ nie finansował zabiegów czy rehabilitacji, które mogły chorym pomóc. Kiedy chodzi o zdrowie i życie dzieci, ludzie nie myślą o kosztach. Idą na całość. Biorą po kilka kredytów, kłamią we wnioskach kredytowych. Potem lądują na bruku, tracą mieszkania, ale dzieci ratują. Znam takie osoby, jednak nie mogłem im pomóc. Jeżeli nauczyciel z pensją 1500 zł zadłuża się na 80 tys., to cała ta pensja jest potrzebna, żeby utrzymać dług w ryzach, spłacać go tak, by nie rósł. Ten człowiek nie jest w stanie tego zrobić. Ja mogę pomóc tylko ludziom wypłacalnym.
Dużo jest takich dramatycznych przypadków?
Trochę jest, ale ogromna większość to jednak dłużnicy lekkomyślni. Ale ostatnio pojawiła się zupełnie nowa grupa dłużników, nazywam ich beneficjentami Polskiego Pakietu Emerytalnego. To ludzie z klasy średniej, którzy tuż przed przejściem na emeryturę zadłużają się na możliwie jak największe sumy, a potem ich nie spłacają, wiedząc, że z ich skromnej emerytury bank dużo nie ściągnie. Sami przyznają, że budują sobie w ten sposób kapitał na starość. Uważają, że ostatnie lata życia mają prawo spędzić dostatnio. Jest też zatrważająca grupa młodych dłużników, ludzi z rocznika 80., którzy biorą wszystko, co im ktoś oferuje: po kilka komórek z abonamentami, karty kredytowe, podpisują umowy na internet, a potem za nic nie płacą. Zapominają, że zadłużając się w wieku dwudziestu lat, podpisują wyrok na całe życie. Bo akurat wtedy, kiedy będą na dorobku, ich wynagrodzenia zostaną zajęte przez komornika. Niestety dla tych ludzi nie ma wyjścia, ich ustawa o upadłości nie obejmuje, a mogłaby im pomóc.
A którzy dłużnicy mogą skorzystać z tej ustawy?
Tylko ci z klasy średniej, którzy popadli w kłopoty nie na własne życzenie. Dla reszty nie ma dobrego wyjścia.
*Kamil Basaj jest właścicielem firmy Connect, która pomaga w oddłużaniu dłużników