Golok to rodzinna wioska Czime, 19-letniej uciekinierki z Tybetu, której historię opisywaliśmy wielokrotnie w DZIENNIKU. Dziewczyna przeszła pieszo przez Himalaje, trafiła do obozu dla uchodźców w indyjskiej Dharamsali, a stamtąd przywiozła ją do Warszawy polska buddystka Drolma. Czime zaczęła naukę w polskiej szkole, tymczasem Drolma myśli już o sprowadzeniu kolejnych tybetańskich dzieci. A równocześnie próbuje pomagać mieszkańcom Goloku. Jesienią pojechała tam z transportem leków, a teraz zbiera pieniądze na kupno sprzętu medycznego dla nieistniejącej jeszcze przychodni.
>>> Tybetanka znalazła dom w Polsce
Dlatego każdy, kto kupi cegiełkę na uroczystość sypania mandali albo bilet na koncert mnichów, pomoże mieszkańcom Goloku. Ci niepiśmienni nomadzi cierpią na gruźlicę, wirusowe zapalenie wątroby i najróżniejsze choroby pasożytnicze. W wiosce nie ma lekarza, a do najbliższego ośrodka trzeba jechać 300 km górskimi drogami.
Tybetańscy mnisi przyjechali do Polski na zaproszenie fundacji Sam Dżub Ling, w której pracuje Drolma. Piasek na mandalę przywieźli z Tybetu w specjalnych woreczkach. Każdy bok kwadratowej mandali będzie mierzył półtora metra. Tworzenie, a następnie niszczenie piaskowego obrazu jest przez wyznawców buddyzmu uważane za rodzaj medytacji.