Magdalena Janczewska: Czy kryzys może spowodować, że dobry dotychczas szef nagle zacznie nadużywać władzy?
Philip Zimbardo*: Kryzys ma wiele wymiarów, zarówno złych, jak i dobrych. Z jednej strony może być dla szefa wyzwaniem, bo stymuluje zmiany i wymusza nowe rozwiązania w zarządzaniu firmą. Ale z drugiej strony może się okazać katastrofą, bo jest świetną wymówką do robienia rzeczy, na które szef bardzo rzadko zdecydowałby się w czasach prosperity: na czystkę w firmie, obniżkę wynagrodzeń, wyzysk albo przeniesienie biznesu do Bangladeszu. Szef zawsze może powiedzieć: to nic osobistego, to kryzys. Z moich badań wynika, że ludzie są z natury dobrzy. To tylko szczególne warunki powodują, że robią złe rzeczy. Więc wszyscy jesteśmy zdolni do czynienia zła, dobry szef także, wszystko zależy jedynie od okoliczności.
Czy kryzys gospodarczy jest taką okolicznością?
Zło to nadużywanie władzy w celu zdominowania innego człowieka. Nieważne, jakie są motywy: zysk firmy czy jak w bagdadzkim więzieniu Abu Graib, gdzie amerykańscy żołnierze znęcali się nad irackimi więźniami, bezpieczeństwo narodowe. U źródeł wielu tragedii były szczytne cele. W Abu Graib doszło do kryzysu przywództwa i bestialskiego torturowania więźniów, bo żołnierze mieli zarówno władzę nad więźniami, jak i poczucie bezkarności. Oczywiście trudno porównywać firmę do więzienia, a szefów do żołnierzy, ale można znaleźć liczne analogie.
Na przykład szefa, który korzystając z magicznego słowa ”kryzys”, trzyma w szachu pracownika?
Tak, z jednej strony mamy szefa, który ma władzę nad pracownikami, a z drugiej strony ludzi, którzy panicznie boją się utraty zatrudnienia. I są całkowicie zależni od dobrej woli przywódcy. Mają kredyty, rodziny na utrzymaniu. Widzą, jak topnieją ich oszczędności, a giełda spada na łeb na szyję. Zresztą kryzys nie jest tylko wytworem naszej wyobraźni, ja sam straciłem 30 proc. ulokowanych w funduszach środków na emeryturę. Pracownicy nie mają więc pewności co do swojej przyszłości. Ten brak stabilności powoduje, że są bardziej podatni na wpływ i manipulacje. Szef występuje wtedy z pozycji siły, a pokusa, aby nadużyć władzy, jest w takiej sytuacji ogromna. Na dodatek kryzys daje szefowi poczucie bezkarności, rozmywa odpowiedzialność za popełniane przez niego złe decyzje.
Ilu szefów nie zdoła oprzeć się tej pokusie?
Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Odpowiem więc przewrotnie: od jednego zepsutego jabłka psują się wszystkie zdrowe owoce. Od zdrowego natomiast nie zdrowieją popsute. Czasem wystarczy tylko umieścić owoce w zepsutej skrzynce i problem gotowy. Możemy uznać, że poniekąd kryzys jest właśnie taką skrzynką, do której trafiły zdrowe jabłka.
Brzmi to przerażająco.
Tylko na pozór. Kryzys to także wyzwanie i czas, aby szef wykazał się heroizmem. Zamiast zwalniać, powinien rozmawiać z ludźmi i wspólnie z nimi wypracowywać rozwiązanie problemów. Zbyt wielu liderów narzuca swoje reguły, nie konsultując ich z podwładnymi. Uznają, że skoro mają władzę, to mogą z niej korzystać, a inni muszą się jej bezwzględnie podporządkować. Ale szef w czasach kryzysu może być także bohaterem. Jeśli tnie koszty, to powinien zacząć od swojego wynagrodzenia. Jeśli uratowanie etatów wymaga zaciśnięcia pasa przez pracowników, to oni sami powinni wyjść z taką inicjatywą, wykazując w ten sposób solidarność. Gdybym był szefem, zacząłbym właśnie od takiej uczciwej rozmowy. Ale tutaj kluczowe jest zaufanie pracowników do przywódcy. A rzetelność jest jego najważniejszym atutem.
*Philip Zimbardo, amerykański psycholog, od 1968 r. profesor Uniwersytetu Stanforda, obecnie na emeryturze. Znany z przeprowadzenia eksperymentu więziennego, założyciel Kliniki Nieśmiałości. Zajmuje się też psychologią zła, terroryzmu i dehumanizacji. Badania te zaowocowały wydaniem przełomowej książki ”Efekt Lucyfera: Dlaczego dobrzy ludzie czynią zło?”