Rok temu sąd apelacyjny w Filadelfii orzekł dziesięcioma głosami "za" do trzech "przeciw", że wprowadzona dziesięć lat temu przez Kongres ustawa zakazująca pokazywania aktów przemocy wobec zwierząt jest niezgodna z konstytucją. Zdaniem sędziów narusza ona zapisaną w pierwszej poprawce wolność słowa. Zwolennicy zakazu podkreślają jednak małe znaczenie ideologiczne takich obrazów. "Podobnie jak w innych przypadkach ograniczenia wolności słowa, t.j. pornografia dziecięca czy celowe zadawanie bólu bezbronnym stworzeniom, dręczenie zwierząt nie gra istotnej roli w wyrażaniu osobistych poglądów" - argumentował prokurator w sprawie Roberta Stevensa oskarżonego o rozpowszechnienie nagrań z walk psów.

Reklama

W roku 1999 ustawę wprowadzono specjalnie po to, aby zwalczać mało znany, ale szokujący proceder o nazwie "crush videos". Zgodnie z opisem zawartym w raporcie Kongresu są to fetyszyzujące filmy, pokazujące "kobietę zadającą cierpienie stopą, najczęściej nagą lub ubraną w buty na obcasie. (...) na filmach słyszalne są piski dręczonych zwierząt". Twórcom takich filmików niesłychanie trudno udowodnić nielegalne znęcanie się nad zwierzętami, ponieważ na filmach najczęściej widoczna jest jedynie stopa kobiety. Dlatego Kongres przyjął ustawę, która pozwalałaby z góry zakazać rozpowszechniania tego rodzaju filmów.

Stowarzyszenie Humane Society domaga się, aby Trybunał Sprawiedliwości oddalił zastrzeżenia Filadelfii, argumentując, że podważanie zakazu rozpowszechniania crush videos przez zwolenników nieograniczania wolności słowa tylko napędza internetową sprzedaż filmów. "Nie pozwalalibyśmy na sprzedaż nagrań, na których krzywdzone są dzieci lub popełniane morderstwa, i w tym przypadku wystarczyłby argument, że sam akt jest zakazany. Te same zasady powinny dotyczyć także niedopuszczalnego procederu dręczenia zwierząt" - mówi szef stowarzyszenia, Wayne Pacelle.