Kierowcy zapoznają się z lokalnym dialektem, aby uchwycić unikatowy sposób, w jaki język angielski przerabiany jest przez mieszkańców miasta.
55-letni James Lillis, który od 30 lat pracuje jako kierowca autobusu, nauczył się podstaw języka polskiego, aby podszkolić pracowników z Polski, którzy mimo że mówią po angielsku, często nie mają pojęcia, o co proszą ich pasażerowie.
Lillis wyjaśniał naszym rodakom tak tajemniczo brzmiące frazy jak "Geezan aw day tae the toon" (poproszę całodniowy bilet miejski) oraz "Wanan'a hauf please" (poproszę jeden normalny i jeden ulgowy). To ważne, bo prawie 10 proc. kierowców w Glasgow to obcokrajowcy, większość pochodzi z Polski, a 90 proc. z nich obsługuje jedną zajezdnię samodzielnie.
"Kiedy nowi pracownicy przyjeżdżają do Szkocji i słyszą szkocki akcent, mogą mieć problemy z jego zrozumieniem. Pomagamy im rozumieć i tłumaczyć glaswegiańską gwarę, żeby mogli normalnie pracować. Pomaganie innym, umacnianie ich pewności siebie i wzmacnianie ich umiejętności jest naprawdę wspaniałą rzeczą" - powiedział Lills.
Według niego główny problem sprawiało kierowcom ze Wschodniej Europy nauczenie się glaswegiańskiej wymowy - nie zaś sama nauka angielskiego. "Wielu z nich rozumie ponadregionalną odmianę angielszczyzny, uczono ich tego języka w szkole, jednak przyjeżdżając do Glasgow, nie mogli rozpoznać słów wypowiadanych przez miejscowych. Mieli problemy z odtworzeniem sensu wyrażeń takich jak <big man> czy <nae brother>" - podsumował Lillis.
Lillis wziął udział w dziesięciotygodniowym kursie języka polskiego, mieszkał w Polsce z rodziną jednego ze swoich kolegów z pracy. Za swoje zasługi został nominowany do nagrody za tzw. lifelong learning (uczenie się przez całe życie) i został nagrodzony przez minister edukacji Fionę Hyslop.
*Teksty ze skeczy Stanleya Baxtera, tłumaczone na angielski: "Is that a marrow on your barrow Clara?", "It's an awfully cold day", "Give me a pound of butter for my mother"