"Gazeta Wyborcza" stwierdza, że odmowa IPN jest napisana "biurokratyczną nowomową". Wytyka instytutowi, że w odmowie nie zająknięto się na temat "specjalnej roli, jaką Hodysz odgrywał w SB". "Nie ma też mowy o jego zasługach dla niepodległej Polski" - czytamy w artykule.
Chodzi o podwójne życie, które Hodysz prowadził na przełomie lat 70. i 80. Będąc kapitanem SB zdradzał trójmiejskiej opozycji, kto na nią donosi oraz ostrzegał przed rewizjami i zatrzymaniami - pisze gazeta. W 1984 roku został skazany i wyszedł cztery lata później na specjalną prośbę Episkopatu.
"Gazeta Wyborcza" przypomina też, że Hodysz doczekał się za swą działalność podziękowań od Lecha Wałęsy. W nagrodę, po 1989 roku, kapitan został szefem delegatury gdańskiego UOP.
Od 2006 roku, Hodysz - dziś już emeryt - stara się wydobyć z IPN materiały na swój temat. Wydano mu część dokumentów ze śledztwa, po którym został skazany, ale były funkcjonariusz SB chce więcej. Do tej pory spotykał się z odmowami.
"Gazeta Wyborcza" krytykuje zarówno uzasadnienia, jak i formę tych odmów. "Pismo z 8 kwietnia 2009 r. na papierze firmowym Kurtyki podpisał wiceszef IPN Franiszek Gryciuk. Beznamiętnie wylicza ustawowe powody, dla których Hodysz jako esbek nie może otrzymać akt o które prosi, bo <wytworzył je>, będąc funkcjonariuszem" - pisze gazeta.
"Nawet jeżeli uznano, że nie ma możliwości udostępnienia mu tych dokumentów, to prezes Kurtyka powinien go zaprosić na rozmowę, wyrazić ubolewanie i jednak znaleźć jakiś sposób. To, jak postąpiono z Hodyszem, jest dla niego uwłaczające" - powiedział "Gazecie Wyborczej" marszałek Senatu Bogdan Borusewicz.
p
Dzisiaj, Polska Agencja Prasowa podała, że Adam Hodysz dostanie akta, o jakie wystąpił. Tak przynajmniej miał zapewnić rzecznik IPN.