Dziennikarz "Przekroju" przekonywał Adama Michnika, że połowa czynnych historyków pracuje bądź pracowała w Instytucie Pamięci Narodowej. Jego zdaniem może to grozić tym, że przyszła historia Polski będzie miała przez to skazę IPN-owskiej myśli.

Reklama

Naczelny "Gazety Wyborczej" odpowiada, że "jeżeli to są dobrzy historycy, utalentowani, dobrze przygotowani warsztatowo i uczciwi, to oni się równie szybko wyzwolą z tych obcęgów prezesa i jego koleżków, z tej logiki IPN". Po czym płynnie przechodzi do pracy magisterskiej i książki Pawła Zyzaka, które powstały poza instytutem.

>>> Michnik: "Gazeta Wyborcza" może zniknąć

"Jest coś dramatycznego, jeżeli młody człowiek pisze pracę pod kierunkiem dość znanego historyka z dorobkiem, w której znajdują się oskarżenia Lecha Wałęsy, że sikał do chrzcielnicy, bo to powiedziała jakaś pani Kazia czy pani Zenia" - mówi Michnik.

Po czym stwierdza, że podobna publikacja na temat braci Kaczyńskich nie cieszyłaby się powodzeniem. "Nie wyobrażam sobie aprobaty dla pracy o braciach Kaczyńskich, że w młodości jeden miał seks z psem, a drugi z kotem, bo tak powiedziała pani Zenia czy pani Kasia - to są po prostu rzeczy niedopuszczalne" - podkreśla Michnik.

>>> Michnik: Teczki SB do internetu