Maks urodził się 6 września ubiegłego roku. Jego matka, Ewa H. zaraz potem chciała wywieźć chłopca do Anglii i oddać na wychowanie bezdzietnym krewnym - Marii i Krzysztofowi W. Jednak policja nie pozwoliła na wyjazd noworodka. Kiedy Maks miał 10 dni cały kraj obiegła informacja, że jego matka chciała go sprzedać za dwa tys. zł. Cała trójka - matka noworodka i jej krewni mieszkający w Anglii - usłyszeli zarzut handlu ludźmi, a Maks trafił do rodziny zastępczej.

Reklama

Ewa H. tłumaczyła potem, że przekazując Maksa krewnym chciała tylko obejść procedury adopcyjne. Gdyby zdecydowali się to zrobić legalnie, chłopiec mógłby wyjechać do Anglii najwcześniej za kilka lat. Tłumaczyła, że dwa tysiące złotych rzeczywiście przyjęła, ale nie za sprzedaż Maksa, ale na buty i ubrania dla jej piątki starszych dzieci. Wychowuje je samotnie. Prawdziwy ojciec Maksa siedzi w więzieniu za to, że nie płacił alimentów na dzieci innej kobiecie.

Prokuratorzy uznali tę wersję za wiarygodną i umorzyli śledztwo w sprawie handlu dzieckiem. Prawo jednak zostało złamane. Krzysztof W., krewny z Wielkiej Brytanii, poświadczył nieprawdę w dokumentach Urzędu Stanu Cywilnego. Skłamał, że jest biologicznym ojcem Maksa. To miało mu ułatwić wywiezienie chłopca z kraju. W tej sprawie zapadł wyrok. Krzysztof W. i Ewa H. za poświadczenie nieprawdy w urzędzie otrzymali karę w wysokości roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata. Krzysztof W. musiał ponadto zapłacić 8 tysięcy złotych grzywny.Ewa H. trafiła pod stały nadzór kuratora.

Ośmiomiesięczny Maks decyzją Sądu Rejonowego w Mogilnie pozostanie w rodzinie zastępczej, w której jest od siedmiu miesięcy. Jego matce odebrano bowiem prawa rodzicielskie, a Krzysztof W. - zdaniem sądu - również nie może sprawować nad chłopcem opieki.

Wyrok nie jest prawomocny.