Pełne składy komisji są tylko w Rembertowie, Wesołej, Wilanowie i na Pradze Północ. W pozostałych czternastu dzielnicach trwa gorączkowe poszukiwanie chętnych. Np. na Mokotowie brakuje 230 osób, na Pradze Południe 150, na Ursynowie i Ochocie po setce. Zaś na Żoliborzu jedynie dwóch osób.

Reklama

Za tak wielką liczbę wakatów odpowiadają komitety wyborcze, które nie zdołały znaleźć we własnych szeregach aż tylu „mężów zaufania”. Teraz wolne miejsca mogą - dosłownie - brać warszawiacy. Ktokolwiek chce wziąć udział w wyborach jako członek komisji i jeszcze przy tym zarobić, powinien zgłaszać się do urzędów dzielnic. Trzeba mieć ukończone 18 lat oraz być wpisanym w stałym rejestrze wyborców m.st. Warszawy. Członek komisji zarabia 135 zł za dzień pracy, wiceprzewodniczący komisji 150, a jej przewodniczący 165 zł.

Co się stanie, gdy tych 900 osób się nie zgłosi? "Komisja wyborcza musi pracować w ustawowo określonym składzie: sześć osób plus przewodniczący. Prawo nie przewiduje tu wyjątków - albo siedem osób albo wcale. Wójt, burmistrz lub prezydent musi powołać tylu kandydatów, ilu brakuje" - tłumaczy Lech Gajzler z Krajowego Biura Wyborczego. Skąd ich wziąć? "Powołuje ich spośród wyborców, oczywiście za ich zgodą" - wyjaśnia Lech Gajzler.

Na razie wszyscy mają nadzieję, że kandydaci zgłoszą się sami. Jeśli nie, do akcji wejdą burmistrzowie i prezydent miasta. "Namówią podległych im urzędników do dobrowolnego zgłoszenia się w poczet członków komisji" - mówi nam Łukasz Pardyka, który w gabinecie prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz odpowiada za przeprowadzanie wyborów. "Kandydatów bierze się z urzędów. Zawsze kilka osób chce sobie dorobić" - przyznają pracownicy biura prasowego urzędu miasta.

"Gdyby kandydatów brakowało, władze miasta mogłyby ich wylosować spośród mieszkańców Warszawy" - mówi Łukasz Pardyka. Jednak osoby wytypowane w ten sposób muszą się zgodzić na udział w komisjach, nie wolno nikogo do tego zmusić. "Przepisy nie precyzują, czy obywatel za odmowę ponosi jakieś konsekwencje, ale na pewno nikogo pod konwojem policji czy strażników miejskich nie doprowadza się do komisji" - dodaje Pardyka. Na szczęście jeszcze nigdy nie trzeba było uciekać się do metod ostatecznych, choć, jak przyznają urzędnicy, liczba 900 wakatów jest niebywale wysoka.

Głosowanie będzie trwało od godz. 8 do 22. Praca członka komisji zaczyna się jednak około szóstej rano i trwa mniej więcej do północy. Z samego rana trzeba otworzyć lokal, przeliczyć karty do głosowania itp. Dlatego kandydat na członka komisji powinien mieć w domu dobry budzik. Były już przypadki, że spóźnione otwarcie jednej z komisji przedłużało pracę wszystkich lokali wyborczych. Tak było m.in. podczas wyborów samorządowych w 2006 r. W komisji obwodowej nr 51 w Warszawie nie stawiła się jej przewodnicząca, ponieważ poprzedniego dnia nadużyła alkoholu. Komisja wybrała nową przewodniczącą, a głosowanie w tym obwodzie przedłużone zostało do godz. 21. W związku z tym cisza wyborcza w całej Warszawie trwała o godzinę dłużej. W przypadku wyborów o zasięgu ogólnokrajowym, a takimi są eurowybory, ciszę wyborczą przedłuża się w całej Polsce, ku zgrozie telewizji, które muszą czekać z emisją wieczorów wyborczych i publikacją pierwszych sondaży.

W Warszawie utworzono 840 obwodów głosowania. Wybory do Parlamentu Europejskiego odbędą się 7 czerwca br.