"Wyjeżdżam na ulice, przed mną siedem „elek”, jedno zwykłe auto i znowu pięć z uczącymi się jeździć. Pokonanie dwóch przecznic zajmuje pół godziny" - żali się posłanka Krystyna Grabicka (PiS). W 43-tysięczny Sieradzu co roku odbywa się 71 tys. egzaminów na prawo jazdy.
Ośrodek obsługuje kilka okolicznych powiatów, ale statystyki nabijają głównie przyjeżdżający na egzaminy łodzianie. "Próbują tam szczęścia ci, którzy nie radzą sobie u nas za pierwszym czy drugim razem. Wiadomo: w Sieradzu jest pięć ulic i dwa ronda, więc wydaje się, że łatwiej jest zdać" - mówi Zbigniew Skowroński, dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Łodzi.
I faktycznie jest łatwiej. Średnia zdawalność w Łodzi to 27 proc, w Sieradzu 38 proc. Dlatego w Łodzi na 700 tys. mieszkańców odbywa się tylko 90 tys. egzaminów rocznie.
>>>Będzie nowa kategoria prawa jazdy
Najazdy ubiegających się o prawo jazdy, to nie tylko problem Sieradza. W Skierniewicach na 48 tys. mieszkańców w 2008 roku odbyło się 60 tys. egzaminów. Tu też są korki, za które obwiniane są "elki". "Mamy tylko 18 samochodów egzaminacyjnych, więc to nie one generują ruch na drogach" - zastrzega Paweł Bejda z WORD-u w Skierniewicach.
Miasto się korkuje, bo większość kursantów chce uczyć się jazdy, właśnie tam, gdzie będzie zdawać egzamin. A to przyciąga szkoły nauki jazdy. "Przekonujemy ich właścicieli, że uczyć można wszędzie, a u nas wystarczy pojeździć godzinkę przed egzaminem" - dodaje dyr. Bejda.
Ponieważ ośrodki egzaminacyjne same zarabiają na własne utrzymanie, to zależy im na jak największej liczbie osób zdających na prawo jazdy. Chociaż od tej zasady są wyjątki.
"Nie zabiegamy o słabych kierowców, którzy już wcześniej nie zdali egzaminów u siebie. Zdarza się, że przyjeżdżają ich całe autokary" - mówi Anna Gwoździk, dyrektor WORD w Ciechanowie. Zdarzyło się już nawet, że biorący udział w egzaminach zdemolowali toalety, często zostawiają gdzie popadnie butelki po szampanach.
>>>1500 złotych za prawko w Kielcach
Duża liczba samochodów z „elkami” denerwuje też kierowców na drogach. Podczas gdy w innych miastach uczący się jeździć, mogą liczyć na dużą dozę wyrozumiałości, w Ciechanowie jest inaczej. "Klaksony, nerwowe machanie rękoma na nasz widok, to codzienność" - mówi Bogusław Głuszkowski, instruktor. "Ludzie nie rozumieją, że każdy musi się gdzieś nauczyć jeździć" - dodaje.
W obronie Sieradza i innych rozjeżdżanych przez „elki” miast wystąpiła ostatnio posłanka Grabicka. Wystosowała w tej sprawie interpelację do ministra infrastruktury. "Potrzebna jest rejonizacja. Dowód osobisty można wyrobić tylko w swoim urzędzie, a dlaczego egzamin można zdawać gdzie się chce?" - mówi Grabicka. Jednak jak informuje Jakub Dąbrowski z Ministerstwa Infrastruktury nowelizacja ustawy nie przewiduje takiego rozwiązania.