Ojciec Stanisław Piętka - gwardian Niepokalanowa - powołuje się na książkę Claude R. Fostera "Rycerz Maryi". Można w niej wyczytać, że obóz przesiedleńczy - który utworzył ojciec Maksymilian za przyzwoleniem władz okupacyjnych - był schronieniem, a nie gettem. Obóz zlikwidowano w marcu 1940 roku na żądanie Niemców. Było tam 1,5 tysiąca Żydów.
"Ludzie zostali wyrwani ze swych domów w grudniu 1939 roku, dokładnie, gdy zaczęło się żydowskie święto. Po przybyciu do klasztoru, ojciec Kolbe pozwolił im kontynuować modlitwy. A trzeba pamiętać, że to był katolicki klasztor" - zauważa w rozmowie z DZIENNIKIEM ojciec Piętka.
>>>Bartoszewski: Wybawcy Żydów to katolicy
"Dzieci zaprosił na pasterkę, a z relacji pani Zając - Żydówki, która musiała mieć polską rodzinę - wynika, że ona czuła się tam, jak u siebie w domu" - dodaje zakonnik. O dobrych warunkach pobytu miał mówić także Szymon Wiesenthal - znany tropiciel nazistowskich zbrodniarzy - który w jednym z wywiadów wypowiadał się na temat Kolbego.
Spór o to, czy ojciec Kolbe był antysemitą, czy nie, wraca co jakiś czas. Ostatnio przez Polskę przetoczyła się fala krytyki pod adresem Aliny Całej, naukowca z Żydowskiego Instytutu Historycznego. W wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" stwierdziła, że pisma, które wydawał ojciec Kolbe były antysemickie.
"Jeżeli na łamach tych gazet były jakieś spory o stosunek do Żydów, to na tle ekonomicznym, a nie narodowościowym. Ojciec Maksymilian sam mówił do redaktorów, żeby nie prześladować artykułami Żydów, lecz walczyć o to, by polski handel był bardziej konkurencyjny. Żebyśmy byli bardziej konkurencyjni, to będą u nas kupować" - tłumaczy ojciec Piętka.