Mężczyzna przyjechał do Polski autobusem z Anglii 6 lipca. Jednak zanim pierwsze objawy choroby dały o sobie znać, pojechał jeszcze z dziewięcioma osobami w odwiedziny do Konina. Stamtąd wrócił do rodzinnego Aleksandrowa Kujawskiego (sanepid nadal poszukuje pasażerów autokaru) i dopiero 8 lipca poczuł się na tyle źle, że poszedł do lekarza pierwszego kontaktu.

Reklama

Ten, zgodnie z procedurami, skierował go do Wojewódzkiego Szpitala Obserwacyjno-Zakaźnego w Toruniu na szczegółowe badania. Ze wstępnych wyników lekarze wywnioskowali, że mężczyzna prawdopodobnie jest chory na świńską grypę. W niedzielę potwierdziły to badania laboratoryjne. Dlatego lekarze chcieli, aby 19-latek został w szpitalu i w izolatce poddał się leczeniu.

Ten jednak... odmówił, twierdząc, że czuje się dobrze i nie zamierza tracić czasu na leżenie w szpitalu. Poza tym na weekend ma zaplanowany wyjazd na festiwal kultury romskiej do Glinojecka.

"Jeśli nie chce poddać się leczeniu, nie możemy go do tego zmusić. Istnieją co prawda przepisy, które zezwalają na takie praktyki, jednak dotyczą one najbardziej zjadliwych i śmiertelnych chorób, takich jak wirus ebola. Świńska grypa nie jest zaliczana do tej grupy" - mówi Jan Bondar z Głównego Inspektoratu Sanitarnego.

Nie przekonuje go argument, że świńska grypa zabiła ponad 150 osób na całym świecie, a Światowa Organizacja Zdrowia ogłosiła pandemię tej choroby. "Po co tak wyolbrzymiać problem? W Polsce wszystkie przypadki poza jednym grypy przebiegły niezwykle łagodnie" - bagatelizuje Bondar.

Jednak informacja o tym, że chory na świńską grypę mężczyzna wraca do domu w Aleksandrowie Kujawskim, zelektryzowała tamtejszy powiatowy sztab kryzysowy, który zebrał się specjalnie w tej sprawie. "Z docierających do nas informacji wynika, że mężczyzna czuje się dobrze. Monitorujemy też jego dwunastoosobową rodzinę. Na razie jedynie u jego brata, który również wrócił z Wysp, występują niepokojące objawy" - mówi Marek Kulik, szef sztabu kryzysowego.

"W Polsce nie ma obowiązku leczenia się, nie można nikogo do tego zmusić. Ale sanepid może takiej osobie nakazać określone zachowanie, aby nie stwarzała zagrożenia. I kiedy nie spełni tych zaleceń, można wobec niej wyciągnąć konsekwencje" - mówi Tomasz Misztal, rzecznik Ministerstwa Zdrowia.

Reklama

I lokalny sanepid tę możliwość wykorzystał - nakazał Romowi pozostawanie w domu. "Już w niedzielę ustnie zaleciłam choremu, aby nie opuszczał mieszkania. W poniedziałek dostał to na piśmie. Jeśli się nie dostosuje, grozi mu grzywna. Niewykluczone, że o sprawie poinformujemy policję, a przed domem 19-latka pojawi się warta" - mówi Ewa Jankowska, szefowa sanepidu w Aleksandrowie Kujawskim.

Obawiając się jednak, że polecenia urzędników mogą nie wystarczyć, aby zmusić młodego Roma do pozostania w domu, sanepid zadziałał też nieoficjalnie. "Poprosiliśmy króla Cyganów, aby i on zakazał mężczyźnie wybierania się na festiwal do Glinojecka. Wiemy, że to może być o wiele skuteczniejsze niż nasze zakazy" - mówi jeden z pracowników sanepidu.