Kobiety na dodatek odrzucą słodycze i przestaną kupować gotowe dania, a mężczyźni zamierzają mniej wydawać na produkty pielęgnacyjne dla dzieci, karmę dla zwierząt i... środki higieny osobistej.

Reklama

Taka wizja kryzysowych ograniczeń wyłania się z najnowszego raportu pt. „Zachowania i postawy konsumentów wobec recesji”. O kryzysie słyszało aż 97 proc. Polaków, ale ponad połowa twierdzi, że nic nie zmienił w ich życiu. Co drugi ankietowany uważa jednak, że najgorsze dopiero przed nami. I ta obawa skłania go do zaciskania pasa.

>>>Tylko seks pomoże im w kryzysie

Czy jednak rzeczywiście kryzys przemieni nas w mniej rozrywkowych i wolnych od nałogów ludzi? "Nie sądzę" - mówi zdecydowanie Paweł Wójcik, współautor raportu i wiceprezes studia badań rynkowych 4P Research Mix. "Łatwo deklarować, że zrezygnujemy np. z palenia, ale kiedy przychodzi do przełożenia deklaracji na czyny, nie jest to już takie oczywiste" - mówi. Jego zdaniem fikcją jest także ograniczanie słodyczy. "Doświadczenia innych krajów pokazują, że w czasach recesji słodycze są czymś, co rekompensuje nam złe samopoczucie i niewielkim kosztem daje odrobinę radości" - mówi Wójcik. Z tego samego powodu eksperci nie wierzą kobietom, które twierdzą, że są gotowe ograniczać wydatki na kosmetyki.

Reklama

Widmo kryzysu wyraźnie pokazuje też, jak różnią się pomysły kobiet i mężczyzn na oszczędności w domowym budżecie. Panie, które zazwyczaj jadają na mieście, a bliskim podają na obiad gotowe dania, nagle pragną zamienić się we wzorowe gospodynie przygotowujące posiłki w domu. Ta deklaracja nie jest całkiem na wyrost. Z comiesięcznego monitoringu zachowań konsumentów wynika bowiem, że teraz już co piątej osobie brakuje pieniędzy na to, by stołować się poza domem. Sceptycznie do pomysłów kobiet podchodzi jednak socjolog Krzysztof Łęcki. "Ile tak naprawdę można zaoszczędzić na rezygnacji z mrożonek?" - ironizuje.

Jego uwagę zwróciły natomiast oszczędnościowe pomysły mężczyzn. Ci chcą ograniczać wydatki na artykuły pielęgnacyjne dla dzieci, gotową karmę dla zwierząt i środki codziennej higieny (ale oprócz pasty do zębów). "Czy użycie jednego mydła zamiast dwóch poprawi domowy budżet? Śmiem wątpić" - mówi Łęcki. Paweł Wójcik podkreśla pragmatyzm mężczyzn. "Dzieci i zwierzęta rzeczywiście pochłaniają sporą część domowego budżetu. Mężczyzna myśli w prosty sposób: skoro to tyle kosztuje, to trzeba to ograniczyć. Nie zastanawia się jednak, czy rzeczywiście te oszczędności są możliwe do zrealizowania" - śmieje się socjolog.

Wszystko wskazuje na to, że Polacy nie staną się ascetami. Zdaniem Krzysztofa Łęckiego w razie realnego doświadczenia kryzysu, zamiast rezygnować z części zakupów, po prostu zaczną wybierać tańsze marki. Ta prognoza już zresztą zaczyna się sprawdzać: co trzeci Polak przyznaje, że w ciągu ostatnich kilku miesięcy rzadziej niż wcześniej kupował produkty markowe.